Po porannym ataku histerii (który pojawił się w związku z odwożeniem mojego "małego braciszka" na egzamin maturalny), ukróconym przez spokojne, aczkolwiek stanowcze zdanie wygłoszone przez samego zainteresowanego, Szanownego Brata T.:
"Możesz się już uspokoić, bo mnie denerwujesz"
wyruszyłam w miasto, do walki o przyszłość:)
A zatem dzisiaj na tapecie było składanie dokumentów na wyższą uczelnię, z okazji rekrutacji na studia podyplomowe, na które zamierzam uczęszczać oraz oglądanie mieszkania.
Pierwszy punkt programu i... kolejny raz udowodniono mi, że wiele rzeczy się zmienia, ale przepływ informacji na wyższych uczelniach pozostaje bez zmian.
Drugi punkt... no cóż dzielnica jak się patrzy:) naprzeciwko sklep 24h i bar firmowany piastem wrocławskim, z informacją na szybie, że w każdy piątek w ofercie jest karaoke.
A mieszkanie... lepiej nie wspominać:) już nawet zaczyna mnie to wszystko bawić, ponieważ mam spore doświadczenie w takich ekstremalnych przypadkach (to kilkumiesięczne poszukiwanie lokum robi swoje) to potrafię w ciągu 30sekund ocenić dokładnie stan mieszkania, to ile jego cena z oferty jest przewartościowana, a następnych 55sekund potrzebuję na w miarę dokładną wycenę ewentualnej inwestycji:)
Jakiś czas temu nawet wdałam się w dyskusję z cwaniakowatym właścicielem jednego z mieszkań, który próbował mi wmówić jak mała inwestycja jest potrzebna i w momencie kiedy dosyć szczegółowo opisałam co należy zmienić w mieszkaniu oraz wspomniałam o instalacji i odpływach na klatce schodowej, które pozostawiają wiele do życzenia zamilkł:)
Bo z Antulską nie ma żartów na takie poważne tematy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz