Należę do osób które przesyłki kurierskie odbierają w piekarniach. Czytam regularnie absurdalne historie pensjonarki. I mimo wszystko ulubiony barman zdołał mnie zaskoczyć mówiąc: …: wczoraj wymyśliłem nowy koktajl na bazie whisky z fantastyczną molekularną pianką alkoholową o smaku pomarańczowym. Możecie myśleć że to żarty.. sama czułam się jak w ukrytej kamerze, a tymczasem molekularna kuchnia istnieje i ma się całkiem dobrze. ŹRÓDŁO
Tymczasem, szybkie porady ze stolicy:
Po świetnym Robin Hoodzie, obejrzeć Robin Hood faceci w rajtuzach. Nic tak nie pomaga patetycznemu R.Crow jak odrobina Mela Brooksa.
W przypadku przejmującego ataku smutku, należy czym prędzej udać się do sauny a następnie pić zimne piwo. Prawdopodobnie już z pierwszym łykiem, poczujemy istna ekstazę. Zalecane: nie oglądać później filmów w języku którego się nie rozumie nawet na trzeźwo.
Jak coś robisz, rób to spektakularnie. Zamiast mówić: skręć w drugą w prawo, pierwszy blok po lewej, mów: skręć w tą ulicę w prawo, która skręca pod kątem 45 stopni. Następnie 20 m prosto.. nie, zaraz, poczekaj, 40 m prosto.
Nie mów do kobiety: to żółte. Do dwóch kobiet tym bardziej.
I żadnego dnia bez kreski, interpretacja dowolna !
Nie mów kobiecie "to żółte" o jej samochodzie, bo może się to źle skończyć:)
OdpowiedzUsuńkuchnia molekularna brzmi zbyt egzotycznie, niczym z laboratorium instytutu chemii, jak dla mnie - abstrakcja...
Żaden dzień bez kreski... to mi się kojarzy z pytaniem mojego kolegi, kiedyś w pracy: "Aga, coś na zmęczoną wyglądasz, może kawy?papierosa?kreskę?
interpretacja dowolna;p