poniedziałek, 15 marca 2010

Monday Morning

Ależ miałam poniedziałek. Zacznijmy od początku...
Poranne zaspy śnieżne nie zapowiadały niczego dobrego. Wrrr. Mój samochód wyglądał jak kulka śnieżna. Uuuu. A ja w eleganckim płaszczyku, buty na obcasach gotowa do pracy. Phi. Ojciec jeszcze spał, więc nawet nie miałam kogo do odśnieżenia mojego cudeńka zapędzić. (Prze-rą-ba-ne) Ciężko westchnęłam i wzięłam z domu... miotłę, aby szybko i sprawnie pozbyć się nadmiaru śniegu...(i-cha, to się nazywa pomyślunek). Modliłam się, żeby nikt z moich domowników nie zobaczył tego obrazka - wychodzę do pracy torebka, berecik, pierdu, pierdu i miotła. Zaraz by było, że odlatuję...
To się udało (przemknęłam niepostrzeżenie), ale ponieważ miałam mnóstwo rzeczy w rękach (torebka, rękawiczki, miotła, kluczyki) musiało się coś posypać. I oczywiście jak myślicie co wpadło mi w zaspę śnieżną??!!??... oczywiście, że kluczyki... (w tym momencie użyłam wielu niecenzuralnych słów, których tu nie będę przytaczać, bo są niecenzuralne, ale bardzo dobitnie określały głównie organy płciowe i kobiety lekkich obyczajów...)
Dobra... w końcu poniedziałkowy poranek, czego się mogłam spodziewać...

1 komentarz:

  1. http://c.wrzuta.pl/wi7183/9d2504fc000f5ae549bcc707/0/zimo-wypierdalaj-gif

    OdpowiedzUsuń