Czas: niedzielny poranek, przy kawie.
Miejsce: kuchnia w domu moich Rodziców.
Osoby: Moi Rodzice i Ja.
Wprowadzenie: Pijemy poranną kawę, Ojciec jak zwykle tryskający energią z rana (nienawidzę tych rannych ptaszków:)), Mama powoli zaczyna robić śniadanie, ja ledwo żyję i jedyną szansę widzę w kubku kawy.
Mama: To co na śniadanie? Tradycyjnie jajka?
Ojciec: Tak!
Mama (idąc z pudełkiem jajek ze schowka w stronę kuchni): Nie wiem czy starczy... O! akurat dla każdego po jednym, bo jest 7...
Ja: ??? (wyjątkowo głupi wyraz twarzy musiałam mieć kiedy to usłyszałam)
Mama: Czemu masz taką minę?
Ja: Mamy 7 osób w rodzinie? Od kiedy?! Bo najwyraźniej musiałam kilka rzeczy przegapić...
Mama: Znaczy tak ogólnie powiedziałam...
Ja: Jezu, nie straszcie mnie tak, bo już myślałam, że w jakiejś śpiączce byłam. A tak na marginesie... Dzisiaj jest niedziela, prawda? Bo wyraźnie pamiętam sobotę, więc chyba jest niedziela...
Ojciec: Tak, dziecko, jest niedziela, a może się jeszcze położysz?
No to po co mnie tak straszą? I sprawdziłam. Jest niedziela;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz