czwartek, 11 marca 2010

Czy ja nie jestem zbyt ambitna? To tylko pozory, bo...

Kojarzycie moje słynne powiedzenie "nowy tydzień, nowe wyzwania"?
W pracy już się ze mnie śmieją (nie tylko z tego powodu jak mniemam:)), a ja własnie dochodzę do wniosku, że chyba w tym tygodniu przesadziłam...
Bo dopiero czwartek, a ja mam za sobą lekcję tańca, obchody Dnia Kobiet, kurs asystencki (najnowszy pomysł, najbliższe 2 miesiące poświęcam na ewolucję mojego profesjonalizmu:)), standardowy kurs angielskiego (na który chodzę od kilku tygodni), sporo godzin na siłowni i niezły wycisk,który spowodował, że dzisiaj chodzę zakatarzona i ledwo żyję...
A tu przede mną jeszcze tyle wyzwań...
jutro koncert Rammstein (??? do tej pory zastanawiam się jak ja na nim wylądowałam skoro a) od czasów Zagubionej Autostrady się ich boję, b) ich twórczość znam tylko z radia, c) nie cierpię niemieckiego, d) nie mieszkam w Łodzi, koncert zaczyna się o 19, a ja kończę pracę o 16 (przy sprzyjających wiatrach i życzliwości mojej koleżanki:)) we Wrocławiu...???)
w sobotę kolacja, którą organizuję dla Hospicjum (i jeszcze planuję upiec sernik... haha, przebiegła bestia ze mnie), w międzyczasie kilka imprez, w niedoczasie łamianie przepisów ruchu drogowego i rozpaczliwe poszukiwanie jakiś dopalaczy...
To oficjalne, mogę zacząć brać środki uspokajające...
a ma ktoś może Gripex? Halo?! Ja przeziębiona jestem!!! A tyle rzeczy muszę zrobić! I jak widać jestem niezastąpiona (tak sobie muszę to wszystko tłumaczyć:))

2 komentarze:

  1. Całe szczęscie ja pamiętam ! Ta ostatnia niedziela i pyszne śniadanie i mój fantastyczny pomysł żebyś pojechała + jeszcze gorące bilety, ot co :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe to jeszcze jak bedziesz jutro w lodzi to zapraszam na piwko po koncercie do gniazda piratow ;]

    OdpowiedzUsuń