wtorek, 30 czerwca 2009

Wrocław by night

Już się zupełnie przyzwyczajam do Wrocławia w wersji by night, chociaż ze względu na sporą ilość pracy mało kiedy mam szansę podziwiać miasto. Za to mogę się zawsze zintegrować z miejscowym elementem, o być może mało klarownej kartotece policyjnej, zwanym potocznie "żulami", "menelami", itd.

A podsumowując dzień, połowę przespałam, potem kiedy obudziła mnie burza wybrałam się na małe polowanie na pioruny (z aparatem fotograficznym i aż na balkon:)), ale nic nie upolowałam;p, zjadłam porządny kawał mięsa i wybrałam się do pracy:)

Po drodze ojciec przedstawił mi tabelki, z których ewidentnie wynika, że jego waga idzie w dół, co oznacza dla mnie tryb przyspieszony poszukiwań (przynajmniej on tak twierdzi), ale ja się nie poddam, od jutra zaczynam operację o najwyższym stopniu tajności pt. "sabotaż" i polegać ona będzie na przypadkowym zostawianiu jedzenia na widoku:):):) pochylcie czoła nad geniuszem moim niedocenionym. Jak to mówią prawdziwy geniusz jest doceniony w następnym pokoleniu, tak zepewne będzie i ze mną:) Jestem niczym "Siłaczka" u Żeromskiego, sama przeciwko wszystkiemu i wszystkim...

Tym optymistycznym akcentem kończę moje wywody na temat nieokreślony. Proszę zwrócić uwagę z jaką łatwością i płynnością przeszłam od nocnego życia w mieście, poprzez menu obiadowe i problemy matrymonialne, aż na lekturach szkolnych kończąć:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz