niedziela, 7 czerwca 2009

Ale za to niedziela, ale za to...

I co? miałam po szalonej imprezie wypoczywać. Akurat. Nie ze mną te numery, Bruner. Wieczorem telefon otrzymałam i dyspozycję dostałam, żeby do Cioci mojej szanownej zadzwonić, godzina została wyznaczona niebagatelna... 8 i to w dodatku rano.

Jak już telefon wykonałam to chcąc nie chcąc trza było zaplanować co zrobić z tak pięknie dniem rozpoczętym, a długi to on jest...

Tym sposobem na jogging się wybrałam, potem w kolejności spełniłam mój katolicki i obywatelski obowiązek.

Co do mojego obowiązku obywatelskiego to zachowuję strategiczne milczenie i nabrałam wody w usta, bo bez względu na to do kogo poparcia się przyznam narobię sobie w rodzinie wrogów.
Cicho szaaa.

Z ogłoszeń lokalnych, w rodzinie wszyscy zdrowi, aczkolwiek mnie dalej męczą przeziębienia i takie tam przeziębieniowe stany, chrypka seksowna występuje nieustannie od dni kilku i nie przechodzi w etap "zapitej 60-tki". Są powody do radości:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz