sobota, 27 czerwca 2009

I powiozą mnie windą do nieba...

No to już z łzami w oczętach można by wyśpiewać:) Wzruszające. To chyba to wesele, co mnie na nie poproszono, tak na mnie wpływa. Potulna jak baranek jestem, ale bukietu łapać nie będę! Jakby co unik w prawo mam opanowany, w lewo też ujdzie,a panika dopomoże w ucieczce.

Bo ja twardziel jestem, chociaż jeśli chodzi o wszelkie uroczystości rodzinne typu śluby i pogrzeby to ryczę jak bóbr (i to rozhisteryzowany, a to już zalicza się do zaburzeń).
Plusem jest to, że z powodu, jakby nie było koligacji zawodowych i profesjonalizmu w każdym calu, mój makijaż wytrzymałby nawet wodowanie, więc straszyć nie będę.

W najgorszym przypadku dostanę czkawki w najmniej odpowiednim momencie:)

A ojciec dalej chudnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz