niedziela, 12 lipca 2009

Home sweet home

Dzisiaj tak mi się przytrafiło, że po szalonej nocy prawie cały dzień przespałam.
W międzyczasie spełniłam mój katolicki obowiązek, potem musiałam jeszcze zawlec się resztkami sił na zakupy (w uroczym dresie, bo nie miałam nawet siły na jakikolwiek inny strój).

Jednakże sytuacją dnia było powitanie mojego brata, który wrócił po wyjeździe. I to przypadkowe.
Byłam pod prysznicem i usłyszałam dzwonek do drzwi, który dzwonił, i dzwonił, i dzwonił...
Wyskoczyłam z łazienki, cała mokra, owinięta tylko w różowy ręcznik. Zbiegłam na dół. otwarłam drzwi... i zobaczyłam 4 facetów plus mojego brata.
Jak się okazało jego koledzy, którzy też byli na wyjeździe jeszcze na chwilę wpadli do nas do domu. No to powitanie mieli w moim stylu.
Ja z miną lekko zakłopotaną stwierdziłam, że przepraszam za mój strój, ale właśnie brałam prysznic. To najlepszy przyjaciel mojego brata skwitował:
"Ależ nam to nie przeszkadza"
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz