sobota, 13 lutego 2010

Walentynki, kino, Monopoly, Californication i Pensjonarka

Nie będę pisać o tym, że mdło mi się robi na widok serduszek. Nie będę negować walentynek. Nie będę pisać jak mam tego dość. Zalatywać to może goryczą. A to nie byłaby prawda.

A zatem wczoraj miałam jeden z dziwniejszych dni w moim życiu. A to za sprawą rozmów telefonicznych, braku sygnału, nieoczekiwanych spotkań i pewnego rodzaju odurzenia.

Byłam w kinie na komedii romantycznej. Sama.
Ale to nic.
Mam nadzieję, że niedługo nie będę mówiła jak jedna z bohaterek filmu - "Najbliższą relację mam z moim telefonem. Dobrze, że ma wibracje"
A niestety może się tak to skończyć. Szczególnie, że obecnie posiadam 3 telefony, a jeden zapewnia kontakty z, jak się ostatnio okazało, mężczyzną mojego życia - moim szefem.
Nie brzmi to dobrze...

p.s. pozdrowienia dla wiernych czytelników:)

1 komentarz: