No i kto powiedział, że niedzielne poranki są łatwe?! Kłamał!
I mały dialog rodzinny na poparcie mojej teorii:
Wprowadzenie: Godzina 11.34, siedzę w szlafroku tępo patrząc się w tv. Mój Ojciec wchodzi do pokoju:
Ojciec: Dziecko, co Ci jest?
Ja: Tatusiu, jestem taka chora, oj jaka ja jestem chora...
Ojciec: Hmmm...
Ja: Jestem taka chorutka, a ta choroba ma nazwę składającą się z trzech liter, podpowiem, że pierwsza to "k"
Ojciec już nic nie powiedział, za to na znak wsparcia przyniósł mi butelkę wody i... tabletki przeciwbólowe. Nie ma to jak rodzinne wsparcie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz