niedziela, 22 lipca 2012

Wyzwanie to bieganie, czyli przekraczam granice szczerości...

Wyzwanie to bieganie,
to jazda na rowerze,
to ćwiczenia na siłowni,
to wejście na szczyt,
to podniesienie głowy z poduszki i spojrzenie na kolejny dzień z optymizmem,
to gotowanie...
Wszystko może być wyzwaniem, a ja ogromnie lubię takie momenty kiedy mogę sobie samej coś udowodnić.
Pewnego dnia, jakoś w marcu, obudziłam się zmęczona dużo bardziej, niż kiedy się kładłam. To był kolejny tego typu dzień. Oczywiście, można to zwalić na coroczne przesilenie wiosenne, ale wtedy, w moim przypadku, to była sprawa poważniejsza.
Miałam wyjątkowy dołek - emocjonalny, fizyczny, osobisty. Chociaż uwielbiam sport i nie wyobrażam sobie życia w stagnacji przytyłam kilka kilogramów, co chyba nie muszę mówić, że wyjątkowo mnie unieszczęśliwiło. Do tego tak się złożyło, że otoczyło mnie kilka osób, których nie powinnam mieć obok siebie i jakoś mój naturalny optymizm, który we mnie po prostu jest, i którym zarażam wszystkich dookoła zataczał coraz większe kręgi, a ja sama jakoś nie mogłam go dla siebie znaleźć.
I płacząc AMK do słuchawki usłyszałam:
"jak jest tak źle, to nie marudź tylko to zmień!"
przecież to takie proste, prawda? przecież sama wszystkim dzielnie powtarzam od lat takie słowa i jestem zawsze dumna ze swojego nastawienia. Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam tego nie widzieć i zgubić moje pozytywne nastawienie w stosunku do siebie?
Tym sposobem nastąpiła pobudka z letargu. Nie była łatwa, nie była natychmiastowa, ale się udało i teraz, po kilku miesiącach, mogę powiedzieć, że było to wielkie wyzwanie, któremu zupełnie sama podołałam.
Wzięłam się za siebie, wróciłam do standardowego dbania o moją duszę i ciało.
Zaczęłam od ciała - bo wiadomo - w zdrowym ciele, zdrowy duch:)
Schudłam kilka kilogramów, poza tym kupiłam rower i od maja postanowiłam jeździć na nim do pracy (mimo wcześniej panicznego praktycznie strachu poruszania się na rowerze po mieście!). Jest lipiec i właściwie codziennie drogę do pracy pokonuję na dwóch, a nie jak do tej pory na czterech kołach (mój samochód dostał po prostu wakacyjny urlop:)). Pomimo dawnej kontuzji postanowiłam wrócić do biegania - w końcu wszystkie ograniczenia tak naprawdę mamy w głowie (i lekarz potwierdził, że mogę znowu biegać, tylko mam nie szaleć...). I tak wróciłam na ścieżki porannego joggingu. Może nie jestem zbyt szybka, może nie mam jakiś imponujących osiągnięć, ale jestem konsekwentna i chcę wytrwać w moim postanowieniu. Otóż plan jest taki - przebiec 10 km w czasie poniżej 1h do końca sierpnia. Jest wyzwanie:) Aktualnie zajmuje mi to jakieś 10 minut dłużej. Wszystko przede mną, po każdym treningu widzę postępy i tego się będę trzymać.
Co do wyzwań kulinarnych...
dzisiaj z okazji ciężkiego tygodnia upiekłam babeczki z masłem orzechowym specjalnie do pracy:)
wypiek ten jest wg przepisu własnego, inspirowany wypiekami u Cukrowej Wróżki, o tu
ciasteczkowepotwory.blox.pl oraz małym szaberkiem papierówek z ogrodu Rodziców. Efekt jest tego taki:


Dzisiaj przeczytałam, że na blogu feed-me-better.blogspot.com jest organizowana akcja, która jak dla mnie brzmi jak świetne wyzwanie - "7 śniadań w 7 dni" i postanowiłam się do niej dołączyć (jako, że ciężko jest mi przejść obok takiej zaczepki obojętnie :)).
A zatem zaczynając od jutra - codziennie moje śniadanie zostanie tu oficjalnie pokazane:)
Zgodnie z zasadą - nowy tydzień, nowe wyzwania, jakże dosłowną tym razem:)!
ktoś dotrwał do końca postu :)?
dla wytrwałych - miłego wieczoru życzę:)!

4 komentarze:

  1. pyszne muffinki!
    ja chcę przebiec 10 km, może już niedługo, trening czyni mistrza :) biegasz na czczo? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba pyszne:) ja nigdy nie potrafię ocenić obiektywnie mojego wypieku:)
    biegam zwykle po jakimś mały jogurcie naturalnym, albo twarożku, na czczo 10 km jest dla mnie niemożliwym do przebiegnięcia...
    trzymam za Ciebie kciuki, fakt trening czyni mistrza:)!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja wytrwałem i żałuję, że taki krótki :)
    Trzymam kciuki za zrealizowanie swojego wyzwania. W związku z tym, że zakomunikowałaś to światu, to musisz ostro wziąć się do pracy :)
    Za jakieś parę godzin będziesz jadła pierwsze śniadanie z założonych siedmiu, jestem ciekawy co wymyślisz!! :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za wsparcie:)
    teraz jak zakomunikowałam światu już wszystko co było... pozostaje pracować nad tym co będzie:) dzisiaj 9km było w 57 minut i w sumie całkiem jestem z tego czasu zadowolona.
    Poza tym 28km na rowerku dzisiaj przejechałam, po prostu się z nim nie rozstaję :)

    OdpowiedzUsuń