Tradycyjnie, po aktywnym weekendzie, ze sporą dawką energii ruszyłam do pracy rowerem na podbój tygodnia. Zignorowałam zupełnie prognozę pogody, która nie jest zbyt optymistyczna i liczę po cichu na to, że nie przemoknę zupełnie wracając do domu. W tym tygodniu czekam na festiwal Nowe Horyzonty i pobijam mój osobisty rekord treningowy:) Mam nadzieję, że się uda.
Ponieważ aktualnie robię małą renowację w mojej głowie, z okazji czasu wakacyjnego, zaczęłam trochę zwalniać. Celebruję poranki, nie spieszę się (przynajmniej próbuję, co przy moim tempie życia wcale nie jest takie proste...).
I z tej okazji, na nowy tydzień zaserowowałam sobie jedno z najlepszych śniadań jakie jadłam w moim życiu:) zastanawiam się tylko, czy smakuje tak, bo jest tak pyszne (szkoda, że zdjęcie nie jest najlepszej jakości - ale popracuję nad tym:)), czy może dlatego, że bardzo na nie zasłużyłam:)
Fajnie wyglada, ale co to?:>
OdpowiedzUsuńTo wariacja na temat pieczonej owsianki, którą podpatrzyłam na blogu u Sylvvi - http://poranneinspiracje.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpieczona w foremkach silikonowych w kształcie słonecznika, zapiekana z jabłkiem (i to nie byle jakim - z papierówką:)) i cynamonem, dzięki po prostu rozpływa się w ustach, ach, jakie to było dobre:)