środa, 8 września 2010

Znowu sny i takie tam...

Dzisiaj miałam koszmar. Bardzo realistyczny. Śniło mi się, że Szanowny Brat P. umarł...
obudziłam się po 3 w nocy zlana potem, nie mogłam już spać...
Opowiedziałam mu mój sen kiedy jechaliśmy do pracy samochodem i otrzymałam podsumowanie -
Szanowny Brat P.: Aga, a ty nie wiesz, że sny tłumaczy się odwrotnie!
ja: no niby tak...
Szanowny Brat P.: No widzisz! Będziesz mnie miała na głowie do końca życia.

W sumie ma rację.
A ja mam sporo pracy, trochę stresów, jak zwykle przeżywam kryzys przed-urodzinowy. Czuję się staro, szukam oznak mijania kolejnego roku (oczywiście oficjalnie przecież to są 25 urodziny) i nie mam absolutnie nic przygotowane na sobotnią imprezę. Absolutnie nic. I nawet nie mam kiedy tego przygotować.


I jeszcze organizacyjnie:
Sobota, g. 22, Klub Pulp Fiction, obecność obowiązkowa.
Czy Wrocław jest na to gotowy? Może tak, bo ja z pewnością jeszcze nie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz