To jest cudowny weekend.
Co prawda dzisiaj jesteśmy (ja i moje wykończone weekendem rodzeństwo - Moja Najlepsza Przyjaciółka vel Siostra, Szanowny Brat P., Szanowny Brat T.) "w zwolnionym tempie", jakbyśmy zostali nagrani przez porąbanego reżysera ukrytą kamerą i odtwarzani, z sadystyczną satysfakcją i precyzją, klatka po klatce przy montażu surrealistycznej produkcji, a dialogi rodzinne są niepowtarzalne i nie trzymają się jakichkolwiek zasad logiki, jest wspaniale!
Dzisiaj dopuszczalne są literówki- w słowach, w zdaniach i w prawach fizyki.
Mój Szanowny Brat P. tradycyjnie stwierdził, że "już nigdy nie tknie alkoholu". Poszedł dalej mówiąc:
Szanowny Brat P.: Już dawno się tak źle nie czułem, chyba ostatni raz po szkoleniu firmowym tak było.
ja: Ej, to szkolenie miałeś w zeszłym tygodniu...
Szanowny Brat P.: No przecież mówię, że dawno...
Szanowny Brat T. zachowuje strategiczne milczenie, dla naszego i własnego dobra, bo nawet jego trafiła przypadłość dnia drugiego.
Dzisiaj wszystko dozwolone.
Nasza cudowna Mama zrobiła nam zupę ogórkową.
Nasze cudowne kuzynostwo rozjechało się po świecie.
A my siedzimy w ogrodzie i korzystamy z pięknego dnia.
Dzisiaj nie będę oryginalna, ani spostrzegawcza.
Dzisiaj zajmę się rzeczami, które moje skołatane jestestwo jest w stanie przyjąć bez wielkiego uszczerbku na zdrowiu moim i zdrowej psychice mojego otoczenia.
Zatem idę czytać erotykę dla nastolatków, czyli romansy o wampirach.
Wszystkim obecnym i przytomnym na imprezie dziękuję, obecnym-nieprzytomnym dziękuję jeszcze bardziej.
Dziękuję tym, którzy byli tylko chwilę i tym najwytrwalszym, którzy jeszcze zwiedzali ze mną miasto, a raczej jego nocno-poranną wersję.
Do następnego, Misie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz