Dopadło mnie... nawet jako najsilniejszy osobnik w domu (samica alfa:)) muszę przyznać, że koktajl bakteryjny, który serwuje mi cała Rodzina od kilku dni i na mnie zadziałał. Do tej pory wszyscy byli chorzy, a ja byłam ich wsparciem.
No cóż.
Było minęło.
Zachorowalność w naszym domu wzrosła do 100%.
Teraz wszyscy jesteśmy w podobnym stanie, tylko niektórzy farciarze mają wsparcie antybiotykowe, a reszta musi sobie radzić z aspiryną.
Średnia temperatura ciała na osobnika to 38,2, a typowy strój to dres i zużywamy jakieś 30 chusteczek na godzinę.
Poza tym z okazji choroby jestem wyjątkowo marudna i przygnębiona. Nic na to nie poradzę.
A Rodzina mnie nie wspiera wcale! Na dowód przytoczę Wam dialog jaki dzisiaj odbył się przy kolacji. Sami zobaczcie z czym muszę się mierzyć.
Wprowadzenie: Kolacja w domu moich Rodziców. Wszyscy w dresach, zakatarzeni i ledwo mówią.
Osoby: Komplet, czyli Rodzice, Szanowny Brat P., Szanowny Brat T. oraz ja.
ja: No cóż, chociaż jestem najsilniejszym osobnikiem w tej komórce społecznej najwyraźniej i mnie zaraziliście!
Mama (z uśmiechem): Najsilniejszy osobnik i do tego jaki wredny. Nasza wredna zołza...
ja (oburzona): O nie! jak możesz?! To nieprawda! P. powiedz coś!
Szanowny Brat P. (podnosząc głowę znad talerza): Nie zgadzam się.
ja: Widzisz Mamo!
Szanowny Brat P.: Nie zgadzam się, że jesteś wredna, znam wredniejszych, ale zołza jak najbardziej.
ja: Co?! T. powiedz coś!
Szanowny Brat T. (z tradycyjnym dla siebie spokojem): Tak.
ja: Nie ma co... na Was to jednak zawsze można liczyć, rodzina to jest siła, hę?
I jak tu można spokojnie chorować w takim środowisku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz