niedziela, 27 lutego 2011

Myslovitz i ja:)

Zdecydowanie przy nich cofam się w rozwoju:) ale pozytywnie.

Kocham ich, na koncertach są niesamowici. Energia, pasja i po prostu charyzma w najczystszej postaci.
Ich koncerty to niesamowite przeżycie.

No cóż, Myslovitz to jedyny zespół na świecie, który doprowadza mnie do radosnej histerii... albo do histerycznej radości... no jakoś tak:)


Po koncercie utwierdziłam się w przekonaniu, że mogliby zagrać na moim weselu:)
a jak nie... to ślubu nie będzie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz