poniedziałek, 28 czerwca 2010

"A teraz idziemy na jednego..."

Ledwo przeżyłam... Krakus zafundował mi przedweselnego questa z kupowanie garnituru, walką z systemem bankowym i korkami na drogach. A wesele... dałam radę, jakoś mi ten Kraków niestraszny, a ostrzegali, ostrzegali:)

Poza tym reszta weekendu była równie intensywna - był piknik lotniczy (nazwany lekceważąco "piknikiem pilota" przez Mistrzynię Ciętej Riposty), wreszcie był spektakl w Teatrze Polskim "Prezydentki" na zakończenie weekendu (całkiem, całkiem, a szłam na to z bardzo negatywnym nastawieniem), finisz to mecz u mojego przyjaciela F. a raczej jego końcówka (też dobrze, ostatecznie wynik jest najważniejszy, resztę w skrócie zobaczyłam:)).

Teraz odpoczywam... po weekendzie, bo kolejny przede mną:)

1 komentarz:

  1. ta.. zapomniałaś jeszcze o: oni temu winni, oni temu winni.. Tymczasem, sezon w pełni, welony fruwają.

    OdpowiedzUsuń