wtorek, 6 kwietnia 2010

Poranny jogging, telefoniczne zamówienie Słońca i indywidualna lekcja tańca

Święta były, ale się zmyły. Kolejne nowe doświadczenia, znowu jestem starsza o tę Wielkanoc. A dzisiaj wszystko wróciło do normalnego rytmu.
Przynajmniej na tyle na ile może być u mnie normalnie:)

Zaczynam intensywne treningi, bo postanowiłam, że w tym roku pojadę w jakieś wielkie góry i zdobędę jakiś wspaniały szczyt (jeszcze nie są sprecyzowane te moje plany, ale wybrać coś to nie jest problem, ważne żeby podołać wyzwaniu). Dlatego dzisiaj z samego rana, z hasłem na ustach: "na Sobótkę, jak na porządną wiedźmę przystało!"*, słuchawkami na uszach i z ogromnym pragnieniem odnalezienia mojej zaginionej w akcji kondycji, ruszyłam na podbój osiedlowych dróg. I tak się wzruszyłam tym wszystkim, że odbyłam niezły sprint przy "Peace of Mind" Boston, a potem na środku polnej drogi ("na Sobótkę") kiedy w moja mp3 się rozkręciła i usłyszałam Britney Spears (że niby skąd ja mam na mp3 Britney:)?!) odtańczyłam taniec przywołujący Słońce. Jeśli ktoś mnie widział pewnie uznał, że mam atak jakiejś bardzo groźnej choroby zakaźnej najprawdopodobniej przywiezionej z jakiegoś odległego i dzikiego kraju:)
Skoro dzień tak się rozpoczął... musiał być interesujący. Bo im dalej w las... tym więcej drzew? I tak w pracy kiedy wszyscy marudzili, że nie ma dobrej pogody moja koleżanka M. podniosła słuchawkę od telefonu i powiedziała: "Halo, tak, bo ja chciałam zamówić Słońce, tak na teraz, dziękuję". Na to ja klasnęłam, mówiąc: "i stała się jasność". Ale z nas wiedźmy:)
Już wiadomo dzięki komu było to słoneczne popołudnie...
Na koniec twardo, jak co wtorek dowlekłam się na mój kurs tańca. Szczęście mi dopisało, ponieważ lenistwo poświąteczne dopadło całą moją grupę i miałam zajęcia indywidualne, cza cza cza. I jak się dowiedziałam nie jest źle, za pół roku opanuję podstawowe kroki (optymistycznie:)), a tak w ogóle to jakbym miała dobrego partnera to nawet przypominałoby to taniec (optymistycznie:)).

*biegam po okolicznych polach i moja ulubiona polna droga jest właśnie na azymut na Sobótkę, iluzja jest tak dokładna, że można pomyśleć, że faktycznie prowadzi do samego podnóża góry.

4 komentarze:

  1. Ty coś bierzesz. I to na pewno nie jest legalny środek. Tyle energii w tym wieku?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, podobno na starość to się spać nie może:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I to by wszystko wyjaśniało...

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam za nadmiar energii. Coś wspaniałego:)

    OdpowiedzUsuń