Czas: sobotnie świąteczne popołudnie,
Osoby: Mama, Szanowny Brat P., Ja,
Miejsce: Kuchnia w domu moich Rodziców.
Szanowny Brat P. (patrząc na mnie kiedy solidnie posypuję pieprzem sałatkę): Mamo, zobacz co ona robi!
Ja (z miną, która mówi - "gdyby wzrok zabijał, leżał byś trupem, braciszku"): Kapuś...
Mama (do mnie): Tylko proszę nie przesadzaj z przyprawami do tej sałatki, wiem, że lubisz pieprzyć, ale bez przesady.
Ja: Bardzo zabawne, boli mnie ząb (dalej ta nieszczęsna ósemka rośnie, przyp. autora) nie zabieraj mi resztek radości życia... W sumie mam dzisiaj do wyboru, albo upiję się likierem, albo wezmę ketonal i będę na haju...
Szanowny Brat P.: Zawsze możesz wziąć i jedno, i drugie...
Ja: Nie żartuj! I co? Wyląduję na pogotowiu!
Szanowny Brat P.: Na pogotowiu?! A kto ciebie tam zawiezie? Jak już wylądujesz u siebie w pokoju!
Ja: ha... ha... ha...
Mama: Albo pod prysznicem...
Szanowny Brat P.: To chyba po czymś mocniejszym...
Ja: AAA! Ja jestem bardzo chora, a Wy mnie chcecie pod prysznic ładować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz