Listopad pojawił się zupełnie znienacka. Muszę przyznać, że czas mija wyjątkowo szybko a remont ciągnie się wyjątkowo wolno. Właściwie to remont już zakończony, ale trwają jeszcze prace wykończeniowe - wybieram poduszki, firanki, lampy i różne drobiazgi, dzięki którym mieszkanie wygląda przytulnie.
Cel - prostota, klasyka i elegancja. Nic nowego pod Słońcem:) Zdjęcia będą, ale jeszcze to wszystko nie wygląda tak jakbym chciała:)
Żeby nie było nudno i zbyt jesiennie testuję nową kuchnię i tradycyjnie już przerabiam dynię. To jest mój patent na przetrwanie jesiennych wieczorów, szczególnie, że mój organizm jak widzi, że za oknem jest ciemno chce spać. Nawet jak jest godzina 18. Długie jesienne wieczory wymagają ode mnie sporej mobilizacji ponieważ zwykle mam ochotę po powrocie do domu przebrać się w pidżamę i posiedzieć pod kocem z dobrą książką. Dlatego wymyślam nowe potrawy i próbuję nowych połączeń - makaron z dynią i kozim serem to fajna sprawa:)
Poza tym w ten zbliżający się weekend świętujemy naszą małą rocznicę - rocznicę zaręczyn:) W nasze zaręczyny wybraliśmy się do Poznania i degustowaliśmy tradycyjne rogale marcińskie. W tym roku też będziemy degustować rogale (a raczej rogaliki), ponieważ lecimy na długi weekend do Paryża. Prawdę mówiąc nie mogę się już doczekać, więc żeby nie poddać się jesiennej chandrze w domu pojawiły się paryskie akcenty:)
I trochę trenuję, ale niewiele, bo moje treningi ostatnio to sprzątanie i wypakowywanie kartonów. Biegam dla relaksu, rano, spokojnym tempem, żeby nie wyjść z formy. Staram się jadać regularnie, ale różnie bywa przy naszym aktualnym trybie życia. Pocieszam się, że już wszystko powoli wraca do normy.
A w zeszły piątek zrobiliśmy mini parapetówkę - "Dziadoween". Byli goście i jesienno-dyniowe akcenty. Momentami było też strasznie :)
Życzę Wam udanego dnia i wspaniałego długiego weekendu:) W przyszłym tygodniu mini relacja z Paryża i różne takie:) będzie kolorowo!
Ah...mam tak samo...Jak tylko robi się ciemno, najchętniej wskoczyłabym pod kołdrę i już spod niej nie wychodziła. Ale blog jest dobrą mobilizacją, żeby jednak spędzać czas w kuchni, a nie w łóżku :)
OdpowiedzUsuńParyż-idealne miejce na rocznicę, takie romantyczne :)
Uwielbiam rogale marcińskie ;-) Nie dałam rady jeszcze zjeść całego na raz ;-P
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie i też chcę tylko pod koc i książkę, więc muszę się mobilizować:)
OdpowiedzUsuńParyż, jak cudownie! i dyniowe wariacje zawsze są pyszniutkie!
OdpowiedzUsuńAle fajnie strasznie się bawiliście :))
OdpowiedzUsuńNo to zazdroszczę Paryża !!! super sprawa,może kiedyś tez tam zawitam :))
szampańskiej zabawy w mieście zakochanych !
Ajajaj! Szykuje się wspaniały weekend! Czekam z niecierpliwością na paryską opowieść!
OdpowiedzUsuńJak przetrwać, to jest dobre pytanie :)
OdpowiedzUsuńaaa..!! ja jadę w tym roku, też będę jeść Rogale :D <3 kooocham je po prostu!
OdpowiedzUsuńAle aktywnie u Was, super :) A Paryża baardzo zazdroszczę, ohh.. ten klimat <3
Poduszki, firanki to już sama przyjemność :) Udanej podróży!
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na relację ! :)
OdpowiedzUsuńmiłego piątku :*
Sama walczę ze sobą, gdy na dworze jest ciemno, ale jakoś daję radę. Najlepiej wieczorem iść pobiegać i jestem potem wypoczęta i zrelaksowana. ;)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie najlepsze! :D
oo ja na imprezkę halloweenową z koleżankami też przygotowałam identyczne duszki :D
OdpowiedzUsuńPaaryż jeejciu! Te mi się marzy :D
OdpowiedzUsuń