poniedziałek, 21 grudnia 2009

Szaleństwo przedświąteczne trwa...

A u mnie agresja rośnie wraz z kolejnym przesłuchaniem piosenki "Last Christmas" w supermarkecie. Plus ofiara losu ze mnie tradycyjnie. Coś przewiało, coś zawiało i dzisiaj chodzę z opuchniętą powieką. Wyglądam strasznie, ale planuję, żeby moja przypadłość przeszła mi do jutra.

Ale niezależnie od rosnącej frustracji z powodu piosenek świątecznych i ogólnie przyjętego szału (w imię czego?! ilu, z tych biegających po supermarketach, z dzikością w sercach ludzi było na rekolekcjach czy chociaż zastanowiło się nad sensem tego wszytkiego? Jak zwykle zapominamy co jest naprawdę ważne w tych dniach...) Święta się odbędą.
Bez względu na wszystko.
Tak postanowiłam.
Bo zawsze jest jakieś rozwiązanie wystarczy tylko chcieć:)
Trochę kompromisu, czasem mała kombinacja, na granicy z akrobacją, odrobina chęci i życzliwości, i wszystko się uda.
Rozmawiajmy:)

2 komentarze:

  1. Czy to, że w wannie pływa ryba i to, że mam 4 dni wolnego, to znak, że są święta...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zależy od wanny, ryby i tego kiedy masz te wolne dni;p

    OdpowiedzUsuń