Po piątkowym upalnym wieczorze postanowiłam, że więcej nie piję... przynajmniej takie było postanowienie na sobotę... i nawet się udało:)
I w końcu doczekaliśmy się deszczu. W sobotę straciłam zdolność myślenia - w ogóle, z powodu temperatury. Po południu byłam już tak zdesperowana, że stałam na tarasie patrząc na powoli zbierające się chmury i błagając o deszcz.
Dzisiaj jest idealnie. Żeby to uczcić spędzam leniwe, niedzielne popołudnie z książką i świeżym powietrzem.
Jest dobrze:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz