wtorek, 8 listopada 2011

Miesiąc optymizmu trwa, a wszechświat swoje...

Trwa mój miesiąc optymizmu i jest dobrze. Wychodzi mi optymizm, chociaż chyba mam przed sobą jakąś próbę.

Wczoraj wysiadły mi hamulce w samochodzie. Było to nawet zabawne w ostatecznym rozrachunku. Na szczęście nikomu się nic nie stało, a ja zachowałam zimną krew i dojechałam samochodem do warsztatu. Potem dowlekałam się sama do Domu. Szanowni Bracia jakoś byli nieczuli na mój mały problem, ale nie mam im tego za złe:)
Rozmawiałam z Moją Najlepszą Przyjaciółką vel Siostrą przez telefon, w końcu musiałam się komuś wyżalić:
(...)
ja: straszne, straszne... najgorsze jest to, że nie mam czym jutro pojechać do pracy...!
Moja Najlepsza Przyjaciółka vel Siostra (bardzo poważnym współczującym tonem...): Aguś, a co się stało z komunikacją miejską we Wrocławiu?! [(przyp. autorki) a jednak to była ironia!]
(...)

Wnioski moich Najdroższych Przyjaciółek Ań były proste... musisz kupić sobie kartę miejską... na samą myśl ciarki mnie przechodzą, ale kto wie... brrr!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz