Wprowadzenie: uroczy, jesienny wieczór. Siedzę sama w domu, zmęczona po pracy, po siłowni i zdegustowana własną osobą. Miesiąc optymizmu miesiącem optymizmu, do świata jestem nastawiona pozytywnie, ale do własnej osoby należy podchodzić z nutką krytycyzmu (jak widać ta nutka jest doprawiona szczyptą realizmu oraz odrobiną komizmu), aby nie spocząć na laurach:
(...)
ja: masakra... jestem z siebie niezadowolona, jak tak można... po prostu zawiodłam siebie... a do tego... a do tego...a do tego Olę jakiś facet podrywał na przystanku... na przystanku, tak po prostu...
ja: i co z tego? fajny, odważny, to i na przystanku do ładnej dziewczyny zagadał...
ja: ale na przystanku! mnie nikt na przystankach nie podrywa!
ja: może dlatego, że nie jeździsz komunikacją miejską!
(...)
ja: a Ciotka za czasów licealno-studenckich mówiła, żeby jeździć z przystanków Politechniki... trzeba było słuchać starszych...
(...)
*rzecz się dzieje u mnie w Domu, ponieważ nie mam osobistej Rodziny w moim osobistym Domu, a dialogi mają specyficzną formę musiałam, dla odróżnienia, zatytułować posta nieco inaczej...
Ehh zazwyczaj czytanie Twojego bloga poprawiaja mi humor i podnosi poziom endorfin :), ale dziś to buzia cieszyła mi się od ucha do ucha:)
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to Ciotka miała całkowitą racje, sam za czasów studenckich na PWR kilkaktotnie musiałem zostawić auto i korzystać z komunikacji miejskiej więc kto wie.....;)
Pozdrawiam Pan Samochodzik
skomentuję twoją wypowiedź ironicznym "phi" :)
OdpowiedzUsuńteraz to wszyscy tacy mądrzy są :)