Czas: Popołudnie po pracy.
Aura: Złota Polska Jesień.
Osoby: Przyjaciółka O. i ja we własnej osobie.
Wprowadzenie: Spacerujemy po centrum miasta, omawiamy ostatni tydzień. Nagle mijamy starszą panią, która sprzedaje małe bukieciki...
ja: O, jakie słodkie! Zawsze mi się takie bukieciki najbardziej podobały... zawsze chciałam taki dostać, ale nigdy jeszcze nie dostałam... zawsze bukiet róż, czy innych kwiatów, ale takich eleganckich, a nie romantycznych...
Przyjaciółka O.: Widzisz i ja tego zupełnie nie rozumiem... Facetów nie rozumiem, znam Cię jakiś czas i wiem, że taki słodki bukiecik ogromnie by Cię ucieszył... a nie jakieś sztywniackie róże...
ja: Bo wiesz, tak już jest z tymi facetami... Ty masz kobiecą wrażliwość, szósty zmysł, mężczyznom czasami tego brakuje, stąd pewne nieporozumienia... taki świat...
Przyciacióła O. (kontynuując swój wywód na temat pewnych braków w męskiej części populacji): Oni już tacy są, nic nie widzą... O! popatrz na nich na przykład (pokazała chłopaka i długowłosą wysoką blondynkę z małym romantycznym bukiecikiem, najprawdopodobniej kupionym przed chwilą u wspomnianej starszej pani...) takiej kobiecie to należy kupować eleganckie róże, a nie takie gówno!
ja: ?! O ?! cooo?!
Przyjaciółka O.: znaczy, nie, że miałam na myśli, że Ty... no... wiesz, że ona...
ja:?! a gdzie twoja kobieca wrażliwość się podziała?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz