Cały zeszły tydzień obchodziłam tzw. "tydzień optymizmu". Postanowiłam, że nic, ale to absolutnie nic nie wyprowadzi mnie z równowagi i nie popsuje dobrego nastroju. Muszę przyznać, że kosmos walczył o złamanie moich postanowień, ale się nie dałam:)
Teraz zarządzam miesiąc optymizmu i nie zawaham się dotrzymać tego założenia:)
Listopad miesiącem optymizmu, a jakże.
Żeby podtrzymywać się w tych wszystkich postanowieniach mam jako wspomożenie treningi (nawet trafił się ZumbaMaraton charytatywny ostatnio), Rodzeństwo (na nich to zawsze można liczyć... że będą próbowali sprawdzić moją wytrwałość...) i potrawy z dyni. Ostatnio eksperymentuję. W ciągu 3 dni upiekłam już 3 ciasta, a na tym nie poprzestanę, bo próbuję zrobić ciasto idealne... w mojej kuchni wszędzie jest pełno dyni, a zupy i różnego rodzaju przetwory walają się po lodówce...
pogrom, istny pogrom:)
dobrze, że miesiąc optymizmu, pełen wyzwań już trwa:)
Faktycznie trzeba być optymistą aby listopad nazwać miesiącem optymizmu, jak dla mnie listopad był zawsze ponurym, szarym, deszczowym i mało optymistycznym miesiącem w którym szybko robi się ciemno. Jednak faktycznie miesiąc pod względem aury rozpoczył się bardzo ładnie i optymistycznie.
OdpowiedzUsuńP.S. Myśle że teraz wszyscy czekają na przepis na ciasto idealne :)
Pozdrawiam Pan Samochodzik
Powinnam napisać na początku... wow:) komentarz:) a jednak ktoś czyta mojego bloga czasami :) co do reszty...
OdpowiedzUsuńA czemu nie podchodzić do wszystkiego optymistycznie i idealistycznie:)? Świat w takiej wersji jest dużo lepszy, a listopad jest po prostu cudny:)
co do ciasta idealnego... taki przepis pozostanie słodką tajemnicą Pani Domu, która za to zawsze przyjmuje Gości czymś specjalnym:)
Tak przypomniałem sobie o Twoim blogu po jakimś roku nieobecności :)
OdpowiedzUsuńTo miłe, że ktoś jeszcze pamięta o poczciwej Adze :)
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń