Wczoraj trochę przez przeziębienie, a trochę przez nadmiar emocji jakie mnie dopadły... zrobiło mi się jakoś tak nieswojo.
I myślałam: "Wszystko jest bezsensu, muszę gdzieś wyjechać, coś zrobić". Nie umiałam zidentyfikować tego "cosia", więc wydumałam, że chodzi o wyjazd do Afryki kopać tę studnię...
Ale potem pogadałam z kilkoma osobami i okazało się, że większość osób czuje się podobnie. Chyba amplituda temperatur niszczy nasz zdrowy rozsądek, radość życia i zdolność do trzeźwej oceny sytuacji.
Dlatego, żeby poddać się emocjom oficjalnie ogłaszam "Weekend bezcelowości i nonsensu".
To akcja zorganizowana. Zróbmy to tak, jak należy. Zróbmy to razem ze względu na ogólnonarodowy kryzys, z tego co widać.
W ten weekend użalamy się nad sobą, nad swoim losem, nad mieszkaniem, pogodą i samochodem.
Nad nadmiarem obowiązków i brakiem wizji na przyszłość.
Nad zbyt wieloma planami i brakiem czasu.
Nie żałujmy sobie.
Uruchamiamy wyobraźnię i do dzieła.
Żeby ułatwić poczucie braku sensu tego wszystkiego proponuję odpowiedni strój - stary dres, do tego butelka wina/whiskey/wódki (ogólnie proponuję literę "w" jako kryterium) i do wyboru wg własnych pomysłów - paczka czipsów, czekolada, lody, marchewki etc...
Najlepiej wykąpać się w wannie beznadziejności, zagłębić się w nią, poczuć ją każdą komórką ciała i chłonąć tak, aby się nią wypełnić.
Do granic własnych możliwości.
Bez sztucznego pocieszania się, bez usprawiedliwień.
Potem, po osiągnięciu wyżyn w użalaniu się nad własnym losem i nacieszeniu się nimi (może to trwać od 1 minuty do 24h w zależności od typu osobowości),z całą świadomością należy to wszystko odrzucić i poczuć, że przecież nie jest tak źle, a może właściwie jest całkiem dobrze.
I wypić doskonałą kawę, obejrzeć głupią komedią, porozmawiać z przyjaciółmi i przeżyć pierwszy dzień reszty swojego życia.
Katharsis jest potrzebne każdemu od czasu do czasu.
A zatem beznadziejnego weekendu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz