Chciałabym wierzyć, że na lepsze... ale to chyba nie jest takie proste...
Wróciłam dzisiaj do pracy po urlopie... trochę nieprzytomna, ale zadowolona spędziłam cały dzień... kocham moją pracę, to ciężka i najprawdopodobniej nieuleczalna choroba...
Poza tym zdziczałam. A czasami zachowuję się zupełnie nie "w moim stylu" wobec osób, które naprawdę lubię i szanuję. Dzisiaj mojego braku przytomności doświadczyła przypadkowa ofiara - mój Trener. Aj, źle się zachowuję.
Kolejna sprawa. Ostatnio nie ma Dialogów Rodzinnych. Zdziczałam. Mieszkam sama. To nie tak łatwo o dialogi. A monologi robią się monotematyczne. Uff.
"Trza się wziąć za siebie, moja Panno" - rzekła do siebie i poszła upiec ciasteczka. Chyba jednak pisane mi jest piekarstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz