Tak...
z cyklu zdobywanie nowych doświadczeń życiowych - byłam na meczu WSK Śląsk - Legia Warszawa. Mimo, że przegraliśmy, warto było.
Było ciekawie.
Początek - tłumy próbują dostać się na stadion, kibice skandują "WKS Śląsk!!!", w powietrzu czuć zjednoczenie dusz i nadmiar testosteronu, otoczenie jest mocno zielone... jest klimat.
Wchodzimy na stadion (znaczy to nasze małe skupisko krzesełek wokół boiska, szczytnie tak nazywane:)), powiewają flagi, kibice śpiewają, klną, są groźni i uroczo klimatyczni w tej całej złości. Słyszę komentarz Kibica P. (który zabrał mnie na ten mecz i podsumował, że mam potencjał na kolejne, mecze i ustawki:)) - "Aguś, idziemy na początek, będziemy obok Legionistów, jak będzie rozróba to właśnie tam!". To mnie jeszcze bardziej wkręca w klimat i odpowiednio nastraja.
Jestem zachwycona.
Oglądam samoloty, w tłumie, na stadionie.
Kibicuję.
Obserwuję.
Chwytam moment.
Mam szalik.
Jest super.
To był mecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz