poniedziałek, 6 października 2014
Dieta 50 na 50 - recenzja książki
Jakiś czas temu otrzymałam od wydawnictwa Vivante książkę pt. "Dieta 50 na 50". Przyznam się szczerze, że bardzo sceptycznie podchodzę do diet (po moich zaburzeniach odżywiania wszelkie diety odchudzające powodują u mnie dreszcze), natomiast jestem zwolenniczką racjonalnego zdrowego jedzenia, zgodnego z zapotrzebowaniem na poszczególne składniki pokarmowe i jak najmniej przetworzonego.
Niemniej jednak - nie mogę się wypowiadać na dany temat póki się z nim nie zapoznam - dlatego właśnie książkę przeczytałam.
Nie spowodowała u mnie efektu "wow", nie postanowiłam rzucić zdrowego jedzenia na rzecz głodzenia się co drugi dzień (przykro mi, ale dieta ograniczająca spożywane pokarmy do 500kcal to jest głodzenie), nie skusiło mnie obiecywane pozwalanie sobie na wszystko co drugi dzień ponieważ uważam, że najważniejsze jest zdrowe i regularne jedzenie. To są moje osobiste doświadczenia i bardzo subiektywne zdanie na temat proponowanej w książce diety. Ponieważ uważam, że nie tylko waga, ale również zdrowa skóra, włosy i paznokcie są ważne, poza tym przy diecie 500kcal nie wyobrażam sobie trenować, a trenuję 6 razy w tygodniu.
I głośno myślę.... Być może jest to sugestia dla cheat day - jeśli zdarzyło Ci się zjeść za dużo jednego dnia (jakaś impreza, niespodziewana kolacja ze znajomymi, etc.) to właśnie następnego dnia warto się powstrzymać, uciąć ilość spożywanych kalorii? nie wiem, u mnie zwykle jest to naturalne, po prostu mniej jem, bo nie czuję głodu.
Ale wracając do głównego tematu - ja podziękuję za taki sposób odżywiania, ale z pewnością znajdą się też zwolennicy. Jeśli ktoś z Was ma ochotę przeczytać tę książkę zapraszam oczywiście do wydawnictwa Vivante, ale myślę, że nic się nie stanie jeśli także podam dalej egzemplarz, który otrzymałam - ja do niego z pewnością nie wrócę.
Ktoś chętny?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja jestem tego samego zdania co Ty - za ważne uważam regularne i jak najzdrowsze i wartościowe jedzenie, zatem nawet nie zabrałabym się za czytanie tej książki, bo jestem pewna, że nie skłoniła by mnie do rozpoczęcia takiej diety ;-)
OdpowiedzUsuńJetsem, jetsem :) bez hasła do dawnego konta, ale udaje mi się trafiać w czuleści blogosfery na "stare", uwielbiane blogi :-)
OdpowiedzUsuńPopieram, moim zdaniem to idealna dieta dla osób które chcą się nabawić zaburzeń odżywiania.
OdpowiedzUsuńno niestety... jak to czytałam to miałam wrażenie, że autorka też ma jakiś rodzaj właśnie zaburzeń odżywiania, ale sobie to naukową teorią wytłumaczyła i nauczyła się z tym żyć...
UsuńA u mnie po większej kolacji u znajomych to dopiero bym coś zjadł :) A swoją drogą jedzenie co drugi dzień nie ma sensu
OdpowiedzUsuńzgadzam się :)
UsuńAż mnie trzęsie jak widzę podobne książki. Jakieś diety "oczyszczające", które powinny się nazywać "wypróżniające" lub "posiedzisz sobie na kiblu". Sama kiedyś niemal nie jadłam, żeby osiągnąć szybkie efekty. Teraz wolę zjeść za dużo niż za mało.
OdpowiedzUsuńPodzielam każde Twoje zdanie,wszystko co napisałaś :))
OdpowiedzUsuństudiuje dietetykę, i kurka..! Ciekawi mnie, co takiego tam podają.. :D
OdpowiedzUsuńJeśli tylko kiedyś miałabyś ochotę, chętnie pożyczyłabym książkę i zwróciła jak tylko przeczytam.. :D
P.S. Remont już niedługo się koooończy! ;D
książkę przekażę w celach naukowych z przyjemnością i podaj ją dalej innym studentom dietetyki :)
Usuńa remont... zaczynam widzieć efekty, jest coraz lepiej i... już za tydzień będzie extra :)
Uważam,że 5 posiłków dziennie (2 przekąski i 3 posiłki głowne) to jest to co każdemu organizmowi jest niezbedne. Oczywiście trzeba umiejetnie dobrac kalorie do trybu zycia.
OdpowiedzUsuń