wtorek, 21 stycznia 2014

Przygotowania ślubne i inne nieszczęścia

Każdego dnia coś związanego ze ślubnymi przygotowaniami mnie zaskakuje.
W sobotę byłam (zmuszona przez moją świadkową AMK) na rajdzie po salonach ślubnych. I wiecie co? Powiedziałabym niecenzuralnie, ale nie wypada, bo jestem dobrze wychowana, dlatego może przytoczę kilka cytatów:)

"(...)
Pani Salonowa 1: Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
AMK: Dzień dobry, przyszłyśmy obejrzeć i przymierzyć sukienki.
Pani Salonowa 1: A były Panie umówione?
AMK i ja (równo): nie... a to trzeba się umawiać (ze śmiechem)?!

(...)
Pani Salonowa 2 (i 3, i 4, i 5): Kiedy ma Pani ślub?
ja: 26 kwietnia.
Pani Salonowa 2 (i 3, i 4, i 5)(w szoku/z wybałuszonymi oczami/piskliwym głosem/z przerażeniem): tego roku?!?!?!

(...)
Pani Salonowa 3 (z oburzeniem): proszę Pani, ale suknię ślubną to należy kupić najpóźniej pół roku przed uroczystością!
ja (ze śmiechem): proszę Pani, pół roku temu to ja nie miałam Narzeczonego, a co dopiero suknię planować.
AMK (ze znudzeniem, siedząc na kanapie): proszę Pani, ale pół roku przed ślubem to można 20kg utyć, albo schudnąć. Ja mam taki plan. Znaczy schudnąć, nie utyć, i nie 20kg, a tak kilka.

(...)
Wchodzimy do kolejnego salonu, w którym było pełno kobiet...
AMK: Dzień dobry, wiem wiem, nie byłyśmy umówione, ale chciałbyśmy pooglądać i przymierzyć sukienki, kiedy będzie można?
Pani Salonowa 4: pierwszy wolny termin, niech ja zobaczę w kaledarzu... w lutym.
ja i AMK wybuchnęłyśmy śmiechem."

Dziękuję, nie skorzystam. Litości, to tylko kawałek materiału, szmatka, w dodatku absolutnie niepraktyczna i w większości przypadków brzydka. Wypisuję się z tego cyrku zwanego kupowaniem sukienki ślubnej. Będzie skromnie, może zbyt skromnie, ale to moja sukienka. Nie mam zamiaru wpaść w jakąś dziwną, komercyjną machinę uprzedmiotowienia.

Moja przyszła Teściowa ma rację: "najgorszy jest ślub i wesele, a potem to już będzie fajnie"

26 komentarzy:

  1. O ku...rka :) Ja mam ślub 21 czerwca i nawet jeszcze nie zaczęłam się rozglądać za suknią :D Myślała że wejdę z marszu, wybiorę, zamówię, za miesiąc odbiorę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak nie jesteś zbyt wymagająca to tak, ale jak masz jakiś konkretny model... wg tych salonowych histeryczek to szyją suknię od 8 tygodni do pół roku... czyli tak minimum 3 miesiące trzeba. Absurd :)

      Usuń
    2. Co to znaczy "jak nie jesteś zbyt wymagająca"? Tzn. że jak wezmę, co dają to mam szansę :D?

      Usuń
    3. dla mnie to tylko sukienka :) ale dziewczyny robią sceny, wymyślają treny, firanki i inne niespełnione marzenia małych księżniczek :)
      nie wiem jakie Ty masz wyobrażenia, ale im prostszą chcesz tym będzie trudniej, ostrzegam :)

      Usuń
    4. No ja właśnie chcę zupełnie prostą, bez firanek i koronek :P O mamo, z moim podejście zostanę bez sukienki :D Muszę się zainteresować w weekend, jak to wygląda w moim mieście :P

      Usuń
    5. koniecznie :) ja przynajmniej mam usprawiedliwienie, bo zaręczyliśmy się w listopadzie, więc nie było wcześniej czasu na sukienkę :)

      Usuń
    6. Ja też się zaręczyłam w listopadzie :D I też nie miałam głowy mysleć o tym wcześniej :D

      Usuń
  2. Oo nigdy bym nie pomyślała, że trzeba się umawiać na mierzenie suknii miesiąc wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta prawda.
    Nie mam nic więcej do dodania:)

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo chaosu z tym kupnem sukienki! uwielbiam twoje zabawne historię, choć w tym przypadku tak miło i fajnie nie jest :) ale dobrze, że nie przejmujesz się tym zbytnio, a piękną sukienkę na pewno będziesz miała :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam, było całkiem zabawnie :) potem miałam lekki dołek emocjonalny, ale już się wygrzebałam :)

      Usuń
  5. Mi się marzy krótka sukienka, taka do kolan, więc myślę, że za jakiś czas swoje też przeżyję :) Ale nie poddawaj się! To niby tylko sukienka, ale warto dobrze ja wybrać, żeby nie zapłacić kupę kasy za coś brzydkiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z moją bratową było tak samo. Aż wparowałyśmy we dwie do ostatniego (tak sobie postanowiłyśmy) salonu, oznajmiłyśmy od razu, że ZARAZ kupujemy suknię, panią salonową tak zatkało, że zanim zdecydowała się zaprotestować, my już wybrałyśmy ;) i, co więcej, suknia marzeń to była. Da się!

    OdpowiedzUsuń
  7. ja decyzję podjęłam, salony są nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. podoba mi się zdecydowanie Twoje podejście, nie dajmy się zwariować ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Słyszałam, że teraz trzeba wszystko, najpóźniej! rok wcześniej planować i zamawiać, a najlepiej to dwa lata..ludzie :D Ale trzymam kciuki za poszukiwania sukienki! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ale jaja.. nie pomyślałabym, że takie cuda przy wyborze sukni! :O

    OdpowiedzUsuń
  11. żałosne i śmieszne jednocześnie jest to całe podejście salonowych. ale szczęście, że masz do tego dystans! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Popieram Twoje słowa w 100% ;) tak czy inaczej dla swojego narzeczonego ( a w sumie tego dnia już męża ;D ) będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie! A to najważniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Komedia :D
    Brzydkie? Po kilku tureckich ślubach z tiulami, toną brokatu i makaronem na głowie stwierdzam, że polskie panny młode są wyjątkowo skromne i stylowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam pojęcia, że aż takie jaja są...

    OdpowiedzUsuń
  15. To straszne są te historie. Aż się boję, bo mnie chyba to samo czeka... :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Moja przyjaciółka bierze ślub w sierpniu, więc wiem, że mogą być takie jaja. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie zazdroszczę;) mnie takie przygotowania też nie wydają się fajne, więc trochę zgadzam się ze słowami przyszłej teściowej;)

    OdpowiedzUsuń
  18. tu są tanie i przyjemne: http://www.davidsbridal.com/ :D
    polecam!
    dzielna badz :)

    OdpowiedzUsuń