środa, 8 lutego 2012

Sprawy przyziemne, sprawy nadziemnie i ciasto czekoladowe

Na początku roku miałam postanowienia. Oj, jakie ja miałam postanowienia:)
Że nie będę piła 4 do 5 kaw dziennie,
że w styczniu nie będę jadła mięsa (planowałam też zrezygnować z alkoholu, ale Szanowny Brat P. odwiódł mnie od takiego szaleństwa...),
ponadto postawiłam sobie tzw. yoga challenge (40 dniowe)
i jeszcze jedno... że nie skreślę faceta tylko dlatego, że nie jest strażakiem.

Jest 8 lutego, to może pora na mini podsumowanie?

piję 1 do 2 kaw dziennie, przez wegetariański miesiąc nauczyłam się gotować kilka nowych potraw, kilka przepisów pozostanie w moim kajeciku na stałe:), alkohol jest nadal częścią mojego życia, po 3 tygodniach prawie codziennych ćwiczeń nabawiłam się kontuzji kolana, z której próbuję się wyleczyć od tygodnia (teraz już wiem, że optymalnie dla mnie to 3 - 4 dni ćwiczeń plus basen 2 razy w tygodniu, niestety na więcej mój organizm nie chce mi pozwolić),
i nie skreśliłam jednego faceta.
Powinnam napisać Faceta.
Wszystko trwa.


A jak mrozy? jak dla mnie super. Brykam moim nowym, czarnym samochodem po mieście, nie poddaję się przeziębieniu i szykuję się do jutrzejszej imprezy służbowej.
Będę buntownikiem.
Punk, czarne paznokcie i martensy jeszcze z czasów licealnych.
Zapowiada się niezła jazda:)

Tymczasem pędzę na zakupy. Misja o kryptonimie "klocki lego" mnie czeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz