Wczoraj popołudniu, kiedy byliśmy na zakupach opowiedziałam mojemu Mężowi o tym jak bardzo byłam zmęczona w pracy. Ale tak bardzo, bardzo. Tak bardzo, że właściwie zasnęłam przy biurku. Reakcja była niespodziewana:
"Cudownie! Kochanie, to znaczy, że Ty jednak jesteś człowiekiem, kobietą a nie tylko triathlonistką"
No cóż... takiej reakcji się nie spodziewałam. Wygląda na to, że pokazanie słabości nie jest takie złe. A może nawet czasami normalne? Daleka jestem od użalania się nad sobą, co to, to nie!
Po prostu te 3,5h wysiłku triathlonowego plus stres, plus całe moje życie dookoła sportu (bo przecież istnieje i jest całkiem bogate:)) - praca, kupno nowego mieszkania, planowanie remontu. To wszystko mnie bardzo zmęczyło i organizm woła o chwilę przerwy.
Ale z drugiej strony pojawiają się wyrzuty sumienia... może jednak powinnam iść pobiegać/na basen/na rower/na aerobik?
Jest tyle pomysłów! Szkoda czasu na sen, szkoda czasu na odpoczynek!
A może to właśnie jest mój błąd? Wróciłam z triathlonu w niedzielę wieczorem, pojechaliśmy jeszcze do Rodziców pochwalić się medalem, potem od poniedziałku praca, lekkie treningi. W czwartek tego samego tygodnia poleciałam na delegację do Warszawy, 2 intensywne dni pracy i nauki.
Warszawskie wielkomiejskie widoki
W piątek wieczorem powrót do Wrocławia. Sobota - trening i spotkania rodzinne. Następny tydzień równie intensywny, dodałam do tego codzienne treningi. W środę w zeszłym tygodniu płakałam ze zmęczenia i bezsilności. Chyba przesadziłam.
Postanowiłam trochę się wyciszyć, poczytać, uspokoić się. Od pewnej cudownej osoby, która spadła mi z nieba w tym momencie dostałam "Planetę dobrych myśli" Beaty Pawlikowskiej i był to strzał w 10!
Dalej mam codziennie zaplanowany jakiś trening, ale chyba przystopuję na najbliższe dni. Mój organizm woła o spokój.
Beata w jednej z książek napisała, że kiedy przestała się spieszyć zyskała więcej czasu. Mój kalendarz pęka w szwach od terminów, spotkań zawodowych, zobowiązań towarzyskich, treningów i wydarzeń kulturalnych. A gdzie podział się czas dla mnie? Gdzie chwile, które spędzamy wspólnie z Mężem bez planowania kolejnych dni? Co z moim tu i teraz?
Lotnisko Szymanów z lotu balonu... w niedzielę popołudniu był mały trening:)
Pora obniżyć poziom adrenaliny we krwi, szczególnie, że sierpień zapowiada się bardzo intensywnie - będzie roadtrip po Polsce - prawie dwutygodniowy, Balonowe Mistrzostwa Polski, wyjazd w góry, nad jezioro, być może jakiś półmaraton i zawody balonowe we Włocławku (chciałabym pojechać). Plus wybieranie kafli, farb, mebli i sprzętów kuchennych do nowego mieszkania. Dużo, Dużo.
Nie mogę się doczekać :)
Dlatego dzisiaj basta! odpoczywam:) szczególnie, że czeka mnie intensywny weekend - mój Mąż bierze udział w triathlonie w Poznaniu i jadę mu kibicować - no kto będzie bardziej znerwicowany? przecież jestem kłębkiem nerwów! Nawet gotowanie mu makaronów i szykowanie kanapek z dżemem nie pomaga:)
A Poznań jest dla nas takim "miastem sentymentalnym" ponieważ tam się zaręczyliśmy, więc po zawodach będziemy mieli trochę czasu i w planach jest dobra kolacja oraz dużo pozytywnych wspomnień:)
Życzę Wam udanego weekendu - spokojnego lub aktywnego - takiego jakiego aktualnie potrzebujecie! Ja pojawię się już w nowym tygodniu tymczasem zabieram się za odpoczywanie - deszczowa, romantyczna pogoda we Wrocławiu bardzo temu sprzyja.