poniedziałek, 28 czerwca 2010

Dialogi Rodzinne

Wprowadzenie: niedzielne popołudnie, siedzimy w pełnym składzie rodzinnym w domu, pełen luz, dobre jedzenie, jest upał a zatem również nasze stroje są odpowiednie do sytuacji. Ja miałam wtedy na sobie nową tunikę, w etniczne wzory...

Szanowny Brat P.: RPA, hę?
ja: Że co?
Szanowny Brat P.: No wyglądasz jakbyś z buszu uciekła!
ja: Ale o co chodzi? O moją tunikę?
Szanowny Brat P.: No domyśl się, albo idź już karmić te małpy... Jak można coś takiego ubrać?!
ja: ?!


A mówią, że faceci nie zwracają na takie rzeczy uwagi... Mówią, ale jak zwykle się mylą;p

"A teraz idziemy na jednego..."

Ledwo przeżyłam... Krakus zafundował mi przedweselnego questa z kupowanie garnituru, walką z systemem bankowym i korkami na drogach. A wesele... dałam radę, jakoś mi ten Kraków niestraszny, a ostrzegali, ostrzegali:)

Poza tym reszta weekendu była równie intensywna - był piknik lotniczy (nazwany lekceważąco "piknikiem pilota" przez Mistrzynię Ciętej Riposty), wreszcie był spektakl w Teatrze Polskim "Prezydentki" na zakończenie weekendu (całkiem, całkiem, a szłam na to z bardzo negatywnym nastawieniem), finisz to mecz u mojego przyjaciela F. a raczej jego końcówka (też dobrze, ostatecznie wynik jest najważniejszy, resztę w skrócie zobaczyłam:)).

Teraz odpoczywam... po weekendzie, bo kolejny przede mną:)

czwartek, 24 czerwca 2010

niedziela, 20 czerwca 2010

Dziewczyna, za którą ciężko nadążyć...

Po koncercie... właściwie nie spałam... aż do dzisiaj a to też w mocno okrojonej wersji.

W telegraficznym skrócie weekend wyglądał tak:

shopping, marcepanowe pokusy, impreza urodzinowa, egzaminowanie, kilka zjedzonych pizz, relaks na Rynku przy popołudniowym piwie, stare dobre czasy i sernik w mleczarni, miu miu, monopoly, wesoła taksówka, wściekłe komary, pomarańczowy koc i hot dog w operze, wieczór kawalerski (były przypadkowe ofiary), disco-disco, nocne poszukiwania bankomatu, wesoła taksówka, przymulony poranek, spełnienie obowiązku katolickiego oraz obywatelskiego, lenistwo z "Rozważną i Romantyczną", głupi amerykański horror i 3 mecze futbolu:)

Uff... teraz muszę odpocząć, bo w przyszły weekend wesele:)

czwartek, 17 czerwca 2010

Dialogi samochodowo-koncertowo-warszawskie

Spędziłam ostatnie 2 dni w rodzinnym gronie, ale najdokładniej rzecz biorąc z Szanownym Bratem P. i Najlepszym Przyjacielem Szanownego Brata P. zwanym Przyjacielem R. (z nimi podróżowałam jednym samochodem a zatem, chcąc nie chcąc, trochę czasu razem spędziliśmy, więcej niż z pozostałymi uczestnikami wycieczki).

Jadąc już na trasie Wrocław-Warszawa (ja prowadziłam) słyszę taki oto dialog:
Szanowny Brat P.: O! patrz, "Syców Centrum"!
Przyjaciel R.: "Centrum Cyców"? To brzmi obiecująco!

Po manewrze wyprzedzania (dalej ja siedziałam za kółkiem), Przyjaciel R. kurczowo trzymał się drzwi, a Szanowny Brat P. zwrócił się do mnie-
Szanowny Brat P.: Aga, możemy zjechać na stację?
ja: Ale po co?
Szanowny Brat P.: Hę? Oboje musimy zmienić gacie...

Już w Warszawie zostaliśmy przyjęci w gościnnych progach na Powiślu u Mojej Najlepszej Przyjaciółki. Po wieczornym wyjściu, spotkaniu z kuzynostwem, meczu i kilku piwach wróciliśmy do mieszkania Mojej Najlepszej Przyjaciółki. Powoli zbieraliśmy się spać. Nagle, będąc w łazience, słyszę dobiegający z pokoju,ironiczny komentarz Szanownego Brata P.-
Szanowny Brat P.(do Mojej Najlepszej Przyjaciółki): Haha, śpicie razem (o mnie i Mojej Najlepszej Przyjaciółce,ponieważ ze względu na ograniczenia lokalowe dzieliłyśmy się jednym łóżkiem), haha i to w czerwonej pościeli...
Przyjaciel R. (przerywając wybuch śmiechu): Błagam, milcz, nie psuj mi tego...

O drugiej w nocy, po koncercie dostałam sms od Kuzyna (który na koncercie zniknął w szalejącym tłumie):
"I jak tam dzieciaczki? Metallica rulez!!!yeah!!!"
Czasami lepiej nie pytać...

A dzisiaj, właściwie po nieprzespanej nocy (bo co to za spanie na tylnym siedzeniu w samochodzie, kiedy w radiu gra Metallica i Slayer na cały regulator (coby kierowca nie zasnął)) usłyszałam urocze zdanie, idealnie odzwierciedlające popołudniową porą, kiedy to zostało wygłoszone, zarówno mój wygląd zewnętrzny, jak i stan ducha, i umysłu:

"Wyglądasz jakbyś miała się doczołgać do śmietnika"*

Brutalne, ale prawdziwe.

Dobranoc:)

*by P.M.

Nothing else matters

Odbyłam moją muzyczną podróż do Mekki.

Było absolutnie fantastycznie. Ten koncert jest dla mnie muzycznym spełnieniem.
Kto nie był niech żałuje, bo wrażeń nie da się opisać, to trzeba przeżyć na własnej skórze!

Metallica rulez:)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Out of office - crazy about:)

METALLICA
METALLICA
METALLICA
METALLICA
METALLICA

I już nic innego ze mnie nie wyciągniecie.
Znikam na 2 dni (chyba, że koncert będzie jeszcze lepszy niż się spodziewam, wtedy zniknę na tydzień:))
Kątem oka oglądając przystojnych chłopaków na boisku idę poszukać starych dżinsów, martensów i prawdziwie rockowej koszulki, bo przecież ze mnie od zawsze jest rockowa dziewczyna:)
A już jutro - kierunek Stolyca:) gdzie jedziemy rodzinnie na koncert (oprócz rodzeństwa pojawi się na koncercie też kuzynostwo i będzie git:)).
Czekając na koncert jutro będziemy się lansować (ja zdecydowanie nadużywam ostatnio tego słowa;p) w Wawce, miało być kulturalnie teatr i drink w jakiejś eleganckiej knajpce, ale ponieważ Warszawiaki bilety do teatrów kupują z 3 miesięcznym wyprzedzeniem (w tym mieście nie ma miejsca na spontaniczność) to skończy się przemarszem po kilku klubach i obaleniem pewnie 2 butelek whisky:)

METALLICA
METALLICA
METALLICA
METALLICA
METALLICA

I nic więcej ze mnie nie wyciągniecie:)

niedziela, 13 czerwca 2010

W końcu to co lubię...

Po wczorajszym targowisku próżności w końcu dzisiaj spędzam idealną niedzielę...
A zatem MŚ w piłce nożnej w tv, a ja upajam się błogim lenistwem... i kibicowaniu oczywiście:)
Poza tym w międzyczasie czytam, śpię i zbieram siły na nowy tydzień, bo już w środę...:):):)
METALLICA!

sobota, 12 czerwca 2010

Summer in the city

Rozpływam się z powodu tego upału. Dzisiaj byłam na turnieju tenisowym:) Kolejny popis moich umiejętności, ale kilka razy trafiłam w piłkę nawet.
Poza tym w ten najcieplejszy weekend moi Rodzice zaanektowali mój samochód z klimatyzacją (ich się zepsuł) i dzisiaj jeździłam złomem mojego brata... PATELNIA!

Teraz powoli zbieram się do pójścia pod prysznic, bo niestety dzisiaj lansowania ciąg dalszy... na kolejnym bankiecie, znowu z powodu zawodowych obowiązków, znowu w 5 gwiazdkowym hotelu i znowu w upale...
Ech, nawet nie będę komentować:)

czwartek, 10 czerwca 2010

Lans wcale nie jest taki łatwy

Szczególnie jeśli komuś, tak jak mi, "wisi i powiewa" opinia innych...
A jednak dzisiaj się lansuję...
Na eleganckim bankiecie...
W 5 gwiazdkowym hotelu w centrum miasta...

Ech... te uroki mojej bardzo poważnej pracy...

No to pędzę się wbić w moją krótką kieckę i na azymut:)

wtorek, 8 czerwca 2010

Podsłuchane...

Wprowadzenie: moja Mama "podsłuchała" pewną wypowiedź naszego Sąsiada podczas weekendowego grilla.
Dodam, że Rodzice czasami widują się z Sąsiadami(jest ich całkiem sporo, okolica należy do zintegrowanych) na wszelakich imprezach, natomiast mój Ojciec często spotyka się z Sąsiadami na piwie, ja kojarzę tylko niektórych, ale większości jednak nigdy nie widziałam i oni znają mnie co najwyżej z widzenia... i tu zdziwiłam się zarówno ja, jak i moja Mama...

Mama siedziała przy grillu i nagle dotarła do niej rozmowa:
jeden z Sąsiadów: Nasza Agnieszka skończyła prawo, a teraz pracuje w dużej firmie, bardzo zdolna jest(...)
W tym momencie Mama zorientowała się, że mówi to Sąsiad, który ma 3 synów (to skąd "nasza Agnieszka"?) i z kontekstu rozmowy wynikało, że mówi... o mnie...

Podsumowanie mojej Mamy:
"Ładnie, Ojciec się Tobą chyba chwali i zostałaś okoliczną "naszą Agnieszką""

Moje podsumowanie:
"Nie mam pojęcia, o którym Sąsiedzie mówisz... nie widziałam faceta na oczy..."

To gorsze niż Big Brother, to gorsze niż Truman Show... to jest niczym "Proces" Kafki...

:)

niedziela, 6 czerwca 2010

Ale za to niedziela:)

Weekend... był, ale się zmył. Podobno nawet był długi, ale jakoś nie zauważyłam. Aczkolwiek spędziłam go w doborowym towarzystwie, w wielojęzycznym środowisku i procentowo (za wszystkie szaleństwa dziękuję:):):))...
Teraz już reset przed nowym tygodniem. Było kino, jest lampka wina i "Rozważna i romantyczna". Ja tam jestem po tym weekendzie "odpoczęta"!

czwartek, 3 czerwca 2010

Urodziny...

Dzisiaj mija rok odkąd zaczęłam moją blogerską przygodę.
Ten rok minął bardzo szybko.
Ale był wspaniały.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają, komentują i są obecni na blogu, od czasu do czasu i regularnie. A oto życzenia z wisienką:





Dziękuję Wam ponieważ w momentach zwątpienia kiedy już miałam to wszystko rzucać (miałam lepsze i gorsze chwile, chyba wszyscy tak mają) czytałam lub słyszałam pozytywne opinie i dzięki temu chciało mi się dalej pisać:)
Bo czasami właśnie potrzebuję motywacji i Wy jesteście moją motywacją:)

Podziękowania już były, teraz życzenia:)
A zatem życzę sobie kolejnego roku wytrwałości w pisaniu, błyskotliwości w komentarzach i dobrej pamięci do wszystkich zasłyszanych anegdot, złotych myśli i dialogów rodzinnych.
A także mądrości (tego nigdy za wiele) i pracowitości, bo jak już mnie odkryją to naprawdę będę musiała tę książkę napisać:):):)

środa, 2 czerwca 2010

Aye Aye Captain!

Zaczęłam weekend.

W doborowym towarzystwie, bo z dwoma najfajniejszymi facetami jakich znam, czyli Szanownym Bratem P. i Szanownym Bratem T.

Wieczór przed tv z piwem na podorędziu i Piratami z Karaibów.
Czego chcieć jeszcze?
Może trochę rumu? :)
A zatem zacytuję Jacka: "Why is the rum always gone?!"

wtorek, 1 czerwca 2010

Bo fantazja jest od tego!

Dla wszystkich małych i dużych dzieci z okazji Naszego Święta:)




Trochę wspomnień:)

Życzę Wam, abyście każdego dnia potrafili odnaleźć w siebie odrobinę z dziecka!