wtorek, 31 lipca 2012

Reisefieber przed podróżą...

Jestem pracoholiczką... jutro idę na 3 dni urlopu z okazji Balonowych Mistrzostw Polski, w których biorę udział i stresuję się... urlopem:)!
Muszę w końcu zrobić wszystko na co normalnie mam 5 dni w 2, a to nawet przy moich bardzo rozwiniętych zdolnościach do planowania nie jest łatwe... Treningi też robię na zapas, dzisiaj testowałam moje nowe buty biegowe i ścieżka była moja... można powiedzieć, że byłam poranną królową trasy:)
Moją potarganą psychikę ratuje jedynie fakt, że nie mogę się doczekać samego wyjazdu i ekscytacja sięga zenitu.
A dzisiaj popołudniu... pakowanie, planowanie, pieczenie, pełen zamęt przed podróżą, który właściwie bardzo lubię:)
wieczorem jak dobrze pójdzie to wyskoczę na szybki rowerowy trening, muszę zrobić trochę kilometrów na własnych nogach.
A żeby umilić oczekiwanie... wspomnienie z ostatnich zawodów:)

niedziela, 29 lipca 2012

Niedziela to dzień dla bohatera:)

Zdecydowanie jest to mój ulubiony dzień tygodnia.
Dzień prawdziwego luzu, którego mam nieustanny niedobór w moim zabieganym świecie. Dzień, w którym poranną kawę piję z porcelanowej filiżanki, a na śniadanie jem coś pysznego.

Dzisiaj dodatkowo jest to dzień, w którym kończę moje wyzwanie śniadaniowe, akcję "Pokaż śniadanie" organizowaną przez Miss Disorderly z bloga feed-me-better.blogspot.com
dlatego dzisiaj musiałam zrobić moje ulubione, ostatnio, śniadanie:

pieczona jaglanka z brzoskwiniamy, serkiem i cynamonem, do tego kawa z mlekiem w ulubionej filiżance:)

Jest to tak dobre, że poranki przy takim śniadaniu mogłyby się nigdy nie kończyć:)

Z okazji spokojnego poranka mogę wspominać wczorajszy wypad do czeskiego Skalnego Miasta, który przy ponad 30 stopniowym upale we Wrocławiu okazał się zbawieniem dla ciała.

A biorąc pod uwagę widoki, była to świetna okazja do pełnego relaksu dla duszy:)


sobota, 28 lipca 2012

Sobota, czyli trening czyni mistrza!

A zatem mistrzowskie śniadanie po bardzo intensywnym poranku.

Cudny dzień się zapowiada:) poza tym mam mnóstwo energii, bo wczoraj zdecydowanie informacją dnia była wiadomość, że jadę na Balonowe Mistrzostwa Polski do Nałęczowa! i to już w środę:) dosłownie i w przenośni latam z radości:)

Dzisiaj już zaliczyłam trening pływacki oraz rowerowy, a teraz zbieram siły ponieważ za chwilę ruszam w góry, na cały dzień szwędania się po moich ukochanych Karkonoszach:) hurra:)


jajka na twardo, twarożek, chleb ze słonecznikiem, sałata, pomidor, ogórek, agrest i kiwi, do tego kawa, bo muszę się wspomóc kofeiną na tak intensywny dzień:)

piątek, 27 lipca 2012

Piątek to Igrzysk początek

A u mnie (o ironio!) falstart. Zdarza się. Ale przecież nie mi! a jednak... po bardzo intensywnym wczorajszym dniu i krótkim śnie, wstałam godzinę później niż zwykle, ale i tak nie byłam w normalnej formie i niestety... nie udało mi się przebiec mojej trasy. Gorzej nawet, wróciłam do domu szybkim marszem. Jestem na siebie zła, nie taki był plan na dzisiaj.
W ramach protestu nawet stwierdziłam, że nie jem dzisiaj śniadania... ale jedno niepowodzenie ma zaprzepaścić całe moje 7 dniowe wyzwanie? O nie, nie poddam się tak łatwo.
Pomysły jakoś ze mnie uszły, ale w końcu zaserwowałam sobie taki posiłek:







pełnoziarniste pankejki z kakao, owocami i cynamonem, a na upalny początek dnia woda


Na pocieszenie dzisiaj idę na basen:)

czwartek, 26 lipca 2012

Czwartek - w biegu...

Dzisiaj mój leniwy poranek gdzieś się zmył, bo mam bardzo intensywny dzień w pracy i od rana wszystko było temu podporządkowane.
Dlatego śniadanie dzisiaj na szybko, ale pożywnie:)

koktajl bananowy z cynamonem i kawa

W kubku, który ma mi przypomnieć (upartej perfekcjonistce), że nie zawsze wszystko musi być idealnie...

To, że śniadanie skromne, nie oznacza, że w kuchni nic nie robiłam, z samego rana upiekłam jeszcze ciasto z masłem orzechowym i rodzynkami. Specjalnie dla mojego szefa. Tak się składa, że jestem szczęściarą i pracuję ze wspaniałymi ludźmi. Takimi, dla których z uśmiechem na twarzy wstaje się i piecze świeże ciacho na ciężki dzień:



środa, 25 lipca 2012

Środa minie, tydzień zginie!

A dzisiaj cudny poranek. Kocham trening o wschodzie Słońca. Trochę upalnie, ale dałam radę i świetnie mi się dzisiaj biegało. Czas też super, jak tak dalej pójdzie to moje sportowe wyzwanie uda mi się spełnić już na koniec lipca, więc na sierpień będę musiała wymyślić coś specjalnego...
tyczasem w pewnej kuchni we Wrocławiu...



śniadanie wytrawne... łosoś, warzywa, chleb ze słonecznikiem.

po udanym treningu, udane śniadanie...
dzień też się taki zapowiada, szczególnie, że Festiwal Nowe Horyzonty trwa:)

wtorek, 24 lipca 2012

Wtorek - czyżby moja nonszalacja sięgnęła zenitu :)?



Dzisiaj śniadanie znowu inspirowane ogrodem Rodziców - tym razem w roli głównej agrest.



Na takie śniadanie zasłużyłam. Wczoraj trening rowerowy wyniósł 28 km i jestem z siebie dumna.

To ile "zielonego" powinno się znaleźć na talerzu w każdym posiłku:)? Połowa:)?


Ciasto drożdżowe z jabłkami i agrestem, agrest prosto z ogrodu i kawa.


p.s. dzisiaj 115 rocznica urodzin Amelii Earhart. Na takich kobietach warto się wzorować!

poniedziałek, 23 lipca 2012

Od poniedziałku - zaklinaczka Słońca:)!

Kości zostały rzucone, wyzwanie przyjęte...
dzisiejszy poranny trening zaliczony, a teraz:


śniadanie miało być inne, ale wyszła z tego słoneczna "prawie pinacolada":



słoneczna owsianka ze świeżym ananasem, brzoskwinią, wiórkami kokosowymi i kawa zbożowa, czarna jak mój charakter :)

Może nic super oryginalnego, ale po treningu jest po prostu idealne.

I jak powiedziałam, tak się stało, dodaję do akcji 7 na 7 :)

niedziela, 22 lipca 2012

Wyzwanie to bieganie, czyli przekraczam granice szczerości...

Wyzwanie to bieganie,
to jazda na rowerze,
to ćwiczenia na siłowni,
to wejście na szczyt,
to podniesienie głowy z poduszki i spojrzenie na kolejny dzień z optymizmem,
to gotowanie...
Wszystko może być wyzwaniem, a ja ogromnie lubię takie momenty kiedy mogę sobie samej coś udowodnić.
Pewnego dnia, jakoś w marcu, obudziłam się zmęczona dużo bardziej, niż kiedy się kładłam. To był kolejny tego typu dzień. Oczywiście, można to zwalić na coroczne przesilenie wiosenne, ale wtedy, w moim przypadku, to była sprawa poważniejsza.
Miałam wyjątkowy dołek - emocjonalny, fizyczny, osobisty. Chociaż uwielbiam sport i nie wyobrażam sobie życia w stagnacji przytyłam kilka kilogramów, co chyba nie muszę mówić, że wyjątkowo mnie unieszczęśliwiło. Do tego tak się złożyło, że otoczyło mnie kilka osób, których nie powinnam mieć obok siebie i jakoś mój naturalny optymizm, który we mnie po prostu jest, i którym zarażam wszystkich dookoła zataczał coraz większe kręgi, a ja sama jakoś nie mogłam go dla siebie znaleźć.
I płacząc AMK do słuchawki usłyszałam:
"jak jest tak źle, to nie marudź tylko to zmień!"
przecież to takie proste, prawda? przecież sama wszystkim dzielnie powtarzam od lat takie słowa i jestem zawsze dumna ze swojego nastawienia. Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam tego nie widzieć i zgubić moje pozytywne nastawienie w stosunku do siebie?
Tym sposobem nastąpiła pobudka z letargu. Nie była łatwa, nie była natychmiastowa, ale się udało i teraz, po kilku miesiącach, mogę powiedzieć, że było to wielkie wyzwanie, któremu zupełnie sama podołałam.
Wzięłam się za siebie, wróciłam do standardowego dbania o moją duszę i ciało.
Zaczęłam od ciała - bo wiadomo - w zdrowym ciele, zdrowy duch:)
Schudłam kilka kilogramów, poza tym kupiłam rower i od maja postanowiłam jeździć na nim do pracy (mimo wcześniej panicznego praktycznie strachu poruszania się na rowerze po mieście!). Jest lipiec i właściwie codziennie drogę do pracy pokonuję na dwóch, a nie jak do tej pory na czterech kołach (mój samochód dostał po prostu wakacyjny urlop:)). Pomimo dawnej kontuzji postanowiłam wrócić do biegania - w końcu wszystkie ograniczenia tak naprawdę mamy w głowie (i lekarz potwierdził, że mogę znowu biegać, tylko mam nie szaleć...). I tak wróciłam na ścieżki porannego joggingu. Może nie jestem zbyt szybka, może nie mam jakiś imponujących osiągnięć, ale jestem konsekwentna i chcę wytrwać w moim postanowieniu. Otóż plan jest taki - przebiec 10 km w czasie poniżej 1h do końca sierpnia. Jest wyzwanie:) Aktualnie zajmuje mi to jakieś 10 minut dłużej. Wszystko przede mną, po każdym treningu widzę postępy i tego się będę trzymać.
Co do wyzwań kulinarnych...
dzisiaj z okazji ciężkiego tygodnia upiekłam babeczki z masłem orzechowym specjalnie do pracy:)
wypiek ten jest wg przepisu własnego, inspirowany wypiekami u Cukrowej Wróżki, o tu
ciasteczkowepotwory.blox.pl oraz małym szaberkiem papierówek z ogrodu Rodziców. Efekt jest tego taki:


Dzisiaj przeczytałam, że na blogu feed-me-better.blogspot.com jest organizowana akcja, która jak dla mnie brzmi jak świetne wyzwanie - "7 śniadań w 7 dni" i postanowiłam się do niej dołączyć (jako, że ciężko jest mi przejść obok takiej zaczepki obojętnie :)).
A zatem zaczynając od jutra - codziennie moje śniadanie zostanie tu oficjalnie pokazane:)
Zgodnie z zasadą - nowy tydzień, nowe wyzwania, jakże dosłowną tym razem:)!
ktoś dotrwał do końca postu :)?
dla wytrwałych - miłego wieczoru życzę:)!

Sunday... czy już mówiłam, że niedziela to mój ulubiony dzień tygodnia?

Spokój, wyciszenie... tak kojarzą mi się niedzielne poranki. Za nic z nich nie zrezygnuję, musi być tak właśnie idealnie.
Szczególnie po aktywnej sobocie... bo trening był, wycieczka za miasto zaliczona, wieczór z Bratem P. odprawiony:)



wspominki z wczoraj... kocham taką przestrzeń:)



A teraz cisza i ja:)



Z czystego lenistwa zamiast iść do sklepu po pieczywo na śniadanie bułeczki pełnoziarniste upiekłam sama:)

sobota, 21 lipca 2012

Aktywna sobota - jest dobrze:)

Rano miałam spadek formy, ledwo się podniosłam... jednak ostatni tydzień dał mi bardziej w kość niż myślałam...
ale nie mam zamiaru się obijać, o nie:)
pogoda wspaniała, Słońce, ale nie ma upału...
idealnie na wycieczkę za miasto.
A skrzydeł doda jedna z moich wakacyjnych piosenek sezonu 2012:


piątek, 20 lipca 2012

Piątek... w końcu weekend.

Kolejny poranny trening przyniósł mi niesamowitą energię.
A teraz popołudniowo opadłam z sił. Dlatego planuję wieczorową porą akcję pod kryptonimem "relaks absolutny". Bo zmęczenie po bardzo zapracowanym tygodniu wylazło na powierzchnię ze zdwojoną siłą. Dlatego pomimo, że kocham moją pracę cieszę się na 2 dni oderwania od codzienności. Szczególnie, że te 2 dni zapowiadają się intensywnie.
Przede wszystkim wystartował festiwal Nowe Horyzonty, których jestem wielką fanką od lat i planuję w nim aktywnie uczestniczyć:)
Poza tym jutro zapowiada się ciekawy sportowy dzień i wycieczka... wszystko zależy od pogody, ale ja na samą myśl cieszę się jak dziecko...



A taka miseczka mi będzie towarzyszyła przy relaksie wieczorową porą:)

czwartek, 19 lipca 2012

Pokonywanie właśnych barier... bo "wszystko jest stanem umysłu"*

Wczoraj pobiłam mój osobisty rekord w bieganiu, ale jeszcze mi mało, do końca wakacji wyznaczyłam sobie cel i nie mam zamiaru z niego zrezygnować, wręcz przeciwnie, każdego dnia mam ochotę na więcej.
Ale staram się stopować w życiu codziennym... potrzebuję stabilizacji... w końcu to czuję, w końcu dotarło do mnie, że dłużej nie mogę mieć takiego tempa. Lepiej późno niż wcale, tak mówią.
A zwalnianie w życiu jest niczym wychodzenie z odwyku, co chwilę mówię sobie:
"spokojnie, po co się tak spieszysz..."

Dlatego śniadaniowo luzuję:



Orkiszowe pankejki z borówką amerykańską i masłem orzechowym ze specjalną dedykacją dla Kuzyneczki:)


*donGURALesko - "Wszystko Jest Stanem Umysłu" z albumu Zaklinacz Deszczu.

wtorek, 17 lipca 2012

poniedziałek, 16 lipca 2012

Poniedziałek - z nowymi siłami w nowy tydzień

Tradycyjnie, po aktywnym weekendzie, ze sporą dawką energii ruszyłam do pracy rowerem na podbój tygodnia. Zignorowałam zupełnie prognozę pogody, która nie jest zbyt optymistyczna i liczę po cichu na to, że nie przemoknę zupełnie wracając do domu. W tym tygodniu czekam na festiwal Nowe Horyzonty i pobijam mój osobisty rekord treningowy:) Mam nadzieję, że się uda.
Ponieważ aktualnie robię małą renowację w mojej głowie, z okazji czasu wakacyjnego, zaczęłam trochę zwalniać. Celebruję poranki, nie spieszę się (przynajmniej próbuję, co przy moim tempie życia wcale nie jest takie proste...).
I z tej okazji, na nowy tydzień zaserowowałam sobie jedno z najlepszych śniadań jakie jadłam w moim życiu:) zastanawiam się tylko, czy smakuje tak, bo jest tak pyszne (szkoda, że zdjęcie nie jest najlepszej jakości - ale popracuję nad tym:)), czy może dlatego, że bardzo na nie zasłużyłam:)

czwartek, 12 lipca 2012

Wakacyjna playlista:)

Oczywiście jak co roku mam kilka faworytów na piosenkę sezonu LATO 2012:)




ta wyjątkowo dobrze mi się kojarzy, ponieważ z jedną z najwspanialszych osób jakie znam :*
może to dziecinne, ale co zrobić, że muzyka zwiąże się dla mnie bardzo często z ludźmi, których spotykam, jest to tło pewnych wydarzeń... niezastąpione:)

wtorek, 10 lipca 2012

Robaczki świętojańskie w Karkonoszach, weekend pełen aktywności i zmiany w postrzeganiu świata...

Ach, sporo się u mnie dzieje, codzienne obiecuję sobie, że w końcu coś napiszę i codziennie okazuje się, że zabrakło czasu...
ale poprawiam się, przynajmniej dzisiaj mam chwilę :)
zatem spontanicznie wylądowałam w ukochanych Karkonoszach w ostatnich dniach, poza tym praca-dom-sport-sen, to moje ostatnie stałe zajęcia życiowe. Może nudno, ale aktywnie.