środa, 30 listopada 2011

Bardzo osobiste muzyczne manipulacje...

(...)

Opowiem Ci jakie piosenki czasami opowiadają moje życie lub chciałabym, żeby je opowiadały.
A zatem "Cudownych rodziców mam", a "Dom był zawsze pełen gości",
kiedy rozstawałam się z moim facetem po 3 latach mieszkania razem w głowie miałam - "Afterlife" Avenged Sevenfold,
kiedy zostałam podle oszukana podśpiewywałam "The feel good drag" Anberlin,
marzę o miłości z "Livin on the Prayer" Bon Jovi, czyli takiej na dobre i na złe,
bo przecież każdy "Chciałby umrzeć z miłości",
jestem tą dziewczyną "Z jednej z dzikich plaż" Rotary,
chociaż zdarza mi się być "Loca" Shakiry,
a w praktyce "Peggy Brown" Myslo,
przez życie idę jak w piosence "Tous les garcons et les filles" Francoise Hardy,
często w rytmie "Danza Kuduro",
podejście do życia mam niczym w "Parę chwil" Iry,
ostatnio jestem nieustannie "Closer to the edge" 30STM,
ponieważ jestem z natury naiwna to podśpiewuję "I love the way you lie" Rihanny i Eminema...
acha wierzę, że piosenka z "Zaczarowanej" - "Skąd wiedzieć ma"... ma głęboki sens:) właściwie bywam niczym My Riot "Sam przeciwko wszystkim"...

i nie wiem jaką piosenkę chciałabym usłyszeć na własnym ślubie... to zbyt wielka abstrakcja jest.

wtorek, 29 listopada 2011

Dialogi Rodzinne

Wprowadzenie: jadę z moim Szanownym Bratem P. do pracy samochodem, rozmawiamy o bieżących sprawach... Święta idą:)
osoby: Szanowny Brat P. i ja.

Szanowny Brat P.: (...) no a Ty, co chcesz dostać pod choinkę...
ja: no jak to nie wiesz? wystarczy mi przystojny, 30-letni Strażak...
Szanowny Brat P.: yyy... Strażak? serio?
ja: no nie... ja nie jestem wymagająca... nie musi być Strażak, ważne, żeby był koło 30-stki!
Szanowny Brat P.: koło 30-stki? serio?
ja: no serio, a co?! to dobry wiek!
Szanowny Brat P.: no niby dobry... w takim razie trudno, będzie trzeba odwołać, bo my już George'a Clooney'a Ci zamówiliśmy, ale skoro koło 30-stki... to będzie trzeba odwołać!
ja: ???

niedziela, 27 listopada 2011

Rachunek sumienia w piękną jesienną niedzielę, czyli co zrobić żeby w stanie optymizmu wytrwać do końca roku. Wskazówki praktyczne.

Jak się okazuje nie umiemy cieszyć się z tego co mamy...
Jak się okazuje panuje taka zależność... im więcej mamy, tym trudniej cieszyć się z drobiazgów...
Nie umiemy też żyć chwilą, mam wrażenie, że wszyscy utknęliśmy pomiędzy wspomnieniami, które nas ukształtowały i nie można się od nich odciąć, a nieustannym planowaniem tego co będzie... a co z tu i teraz? najwyraźniej nie ma na to czasu.

Co z tym zrobić? Proponuję od dzisiaj małą renowacja w głowie. Taki umysłowy tunning, żeby "optymizmowi stało się zadość"... mam listę, potraktujcie to jako podpowiedź:
1. Cieszę się z tego co mam, bo mam dużo.
2. Każdego dnia dostrzegam drobiazgi, które przecież poprawiają mi dzień.
3. Żyję tu i teraz. Jak to zrobić? Wcale to nie jest takie łatwe, ale przez 15 minut każdej doby będę tu i teraz, bez myślenia o tym co było, bez planowania tego co będzie. Kwadrans w ciągu doby to nie dużo, ale na początek wystarczy.

I niech miesiąc optymizmu trwa, oficjalnie przedłużam go do końca roku:)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Dialogi Rodzinne

czyli Dzień Życzliwości "po naszemu"...

Wprowadzenie: poniedziałkowe śniadanie w domu moich Rodziców.
Osoby: Ojciec, Mama, Szanowny Brat P. oraz ja.
Wszyscy obecni siedzą nad swoimi kubkami z kawą, ja wpadam do domu i z entuzjazmem wołam:
ja: Rodzino, dzień dobry! [przyp. autorki - mój miesiąc optymizmu nadal trwa]
Ojciec: co tak wcześnie?
Szanowny Brat P.: coraz wcześniej przyjeżdża ostatnio...
ja: udam, że tego nie słyszałam! ale kawy bym się napiła.
Ojciec: ale serio czemu tak wcześnie?
ja: oj tam... czemu, zaraz czemu... bo jest piękny poniedziałek, a jak poniedziałek to wiadomo - nowy tydzień, nowe wyzwania! poza tym... straciłam węch!
Mama: jak to straciłaś węch?!
ja: normalnie. Nic nie czuję. Nic a nic.
Mama: ale przez katar?
ja: no chyba tak... wiesz kupiłam sobie ten czadowy balsam do ciała... smaruję się nim dzisiaj i myślę... oszukali mnie! gdzie tu zapach cynamonowy, jak nic nie czuć... i coś mnie tknęło... nic nie czuć... wzięłam inny balsam, którego zapach znam i też nic. Normalnie nic nie czuję...NIECZUŁA jestem...
Mama: no zdarza się...
ja: Ale dziwne to! serio! i tak sobie pomyślałam - a co jakbym miała wyciek gazu w domu? - nic bym nie czuła! dlatego na poranną kawę postanowiłam przyjechać do Was...
Mama: dziecko... ale dlaczego miałabyś mieć wyciek gazu?
ja: Mamo to nieistotne, hipotetycznie... [zmieniając temat] a nie uważasz, że mam zaczerwienioną skórę... o tu... może mnie ten balsam uczulił...
Mama: gdzie? nic nie widać...
ja: no tu, zobacz... [pokazując okolice dekoltu]
Szanowny Brat P.: najwyraźniej na wzrok też Ci padło...

niedziela, 20 listopada 2011

Współczesna bajka...?

Ja się pytam...
Dlaczego delikatna i subtelna bohaterka w oryginale, biega z mieczem we współczesnej interpretacji baśni?!



To już kolejna współczesna bajka, która pokazuje taki typ bohaterki, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że moja teoria o stopniowym wyginięciu prawdziwych mężczyzn osiąga światową skalę...

sobota, 19 listopada 2011

Dialogi Telefoniczne

Wprowadzenie: piątkowy wieczór. Siedzę w domu i rozmawiam z szykującą się do wieczornego wyjścia Przyjaciółką O.
(...)
Przyjaciółka O.: ale wiesz, dzisiaj, teraz powinnaś zrobić coś dla siebie...
ja: przecież właśnie robię!
Przyjaciółka O.: tak? co?
ja: jak to co? pranie!


to się nazywa "wielce odmienna perspektywa".
A piątkowy wieczór to tradycyjnie pora na pranie:).

piątek, 18 listopada 2011

"Mam weekend i nie zawaham się go użyć"

To jest moje hasło na dzisiaj. Co najprawdopodobniej w moim wypadku oznacza prawdziwe szaleństwo - układanie puzzli z 1000 elementów w sobotni wieczór... będzie się działo:)

Tymczasem kiedy już jesteśmy przy szaleństwie... moja fascynacja Shakirą trwa:)

wtorek, 8 listopada 2011

Miesiąc optymizmu trwa, a wszechświat swoje...

Trwa mój miesiąc optymizmu i jest dobrze. Wychodzi mi optymizm, chociaż chyba mam przed sobą jakąś próbę.

Wczoraj wysiadły mi hamulce w samochodzie. Było to nawet zabawne w ostatecznym rozrachunku. Na szczęście nikomu się nic nie stało, a ja zachowałam zimną krew i dojechałam samochodem do warsztatu. Potem dowlekałam się sama do Domu. Szanowni Bracia jakoś byli nieczuli na mój mały problem, ale nie mam im tego za złe:)
Rozmawiałam z Moją Najlepszą Przyjaciółką vel Siostrą przez telefon, w końcu musiałam się komuś wyżalić:
(...)
ja: straszne, straszne... najgorsze jest to, że nie mam czym jutro pojechać do pracy...!
Moja Najlepsza Przyjaciółka vel Siostra (bardzo poważnym współczującym tonem...): Aguś, a co się stało z komunikacją miejską we Wrocławiu?! [(przyp. autorki) a jednak to była ironia!]
(...)

Wnioski moich Najdroższych Przyjaciółek Ań były proste... musisz kupić sobie kartę miejską... na samą myśl ciarki mnie przechodzą, ale kto wie... brrr!

niedziela, 6 listopada 2011

Dialogi Rodzinne

Wprowadzenie: wieczorowa pora, siedzimy u mnie w Domu z Szanownym Bratem P. i Najlepszym Przyjacielem Szanownego Brata R., pijemy piwo, prowadzimy kulturalną konwersację na tematy ogólnie poruszane przez współczesnych ludzi takie jak zbliżające się wydarzenia sportowe, premiery filmowe oraz nowinki technologiczne. Zaplanowany jest też oczywiście seans filmowy z zombiakami w roli głównej.

(...)
Szanowny Brat P.: Aga, włączyłem twój komputer, czy to coś łączy się automatycznie z internetem?
ja: Ależ oczywiście, że tak!
Szanowny Brat P.: ... to czemu się nie łączy?
ja: oj... czepiasz się... przecież najpierw trzeba włączyć router!
Najlepszy Przyjaciel Szanownego Brata R.: po co wyłączasz router?
ja: to moje zabezpieczenie przed hakerami i złodziejami prędkości internetowej!
Szanowny Brat P.: a co niby mają hakować skoro masz wszystko wyłączone?!
ja: no właśnie! haha!
(...)
seans trwa...
ja: i co nie mam racji? coraz szybsze te zombiaki, trzeba dbać o kondycję, żeby w razie czego mieć siły na ratunek i ucieczkę...
Szanowny Brat P.: przecież to już dawno temu ustaliliśmy...
ja (zwracając się do Najlepszego Przyjaciela Szanownego Brata R.): no, ale Ty chyba musisz zacząć poważniej pracować nad kondycją...
Najlepszy Przyjaciel Szanownego Brata R.: Niekoniecznie, wystarczy, że znajdę 100 osób wolniejszych ode mnie... a uwierz mi, w spierdalaniu to jestem naprawdę dobry...

Każdy ma prawo do własnych dziwnych teorii, na jeszcze dziwniejsze tematy.

sobota, 5 listopada 2011

Dialogi Domowe*

Wprowadzenie: uroczy, jesienny wieczór. Siedzę sama w domu, zmęczona po pracy, po siłowni i zdegustowana własną osobą. Miesiąc optymizmu miesiącem optymizmu, do świata jestem nastawiona pozytywnie, ale do własnej osoby należy podchodzić z nutką krytycyzmu (jak widać ta nutka jest doprawiona szczyptą realizmu oraz odrobiną komizmu), aby nie spocząć na laurach:

(...)
ja: masakra... jestem z siebie niezadowolona, jak tak można... po prostu zawiodłam siebie... a do tego... a do tego...a do tego Olę jakiś facet podrywał na przystanku... na przystanku, tak po prostu...
ja: i co z tego? fajny, odważny, to i na przystanku do ładnej dziewczyny zagadał...
ja: ale na przystanku! mnie nikt na przystankach nie podrywa!
ja: może dlatego, że nie jeździsz komunikacją miejską!
(...)
ja: a Ciotka za czasów licealno-studenckich mówiła, żeby jeździć z przystanków Politechniki... trzeba było słuchać starszych...
(...)


*rzecz się dzieje u mnie w Domu, ponieważ nie mam osobistej Rodziny w moim osobistym Domu, a dialogi mają specyficzną formę musiałam, dla odróżnienia, zatytułować posta nieco inaczej...

wtorek, 1 listopada 2011

Bohaterowie dnia codziennego

Dzisiaj wydarzyło się coś spektakularnego.
Awaryjne lądowanie Boeinga 767 (PC zresztą...) PLL LOT. Ponieważ byłam zawodowo związana z LOTem, każda taka informacja dotyka mnie osobiście. Patrzę na to z nieco innej perspektywy.
Dzisiaj od rana kołatały mi się myśli z LOTem właśnie związane. Chyba jakaś intuicja, szósty zmysł, a może zwykły zbieg okoliczności? Jeszcze rozmawiałam o tym z Mamą rano. A tu takie wiadomości...
Chylę czoła! wspaniali Piloci i dzielna Załoga, to oni świetnie przygotowani poradzili sobie doskonale z ewakuacją samolotu po locie atlantyckim. Myślę, że tylko osoby pracujące na pokładzie potrafią zrozumieć jakie to było heroiczne przedsięwzięcie.
Reszta osób musi mi uwierzyć na słowo.

Niesamowici Bohaterowie Dnia Codziennego. Podziwiam, szanuję i nie mogę wyjść z zachwytu.