Siedzę w górach. 
Na feriach. 
Dosłownie siedzę, bo od kilkunastu godzin śnieg skutecznie zasypuje wszystko co zostanie odśnieżone.
Pozostaje kominek, dobra książka i lampka wina. Przynajmniej w świecie idealnym.
A mój przypadek jest beznadziejny. 
W to chyba nikt nie wątpił.
Dzisiaj całą noc śniło mi się, że płaciłam abonament telewizyjny. 
Nie muszę chyba pisać, że to był koszmar.
p.s. dzisiaj przypomniało mi się, że w niedzielę stuknęła nam "oficjalna" druga rocznica:)
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz