niedziela, 29 czerwca 2014

Został tydzień, czyli aktualizacja - ciało, głowa i kilka pobocznych tematów:)

Dzisiaj rano doszłam do wniosku, że najważniejsze w życiu są małe przyjemności. Nie ukrywam, że do takiego wniosku pomogła mi dojść mała kawka poranna, w najlepszym towarzystwie mojego Męża.
I tak podsumowując moje plany - co chcę zrobić do 30-stki to było to m.in. przebiec półmaraton (zaliczone i to w jakim stylu:)) i zrobić triathlon. Zrobić go, przejść, przetrwać. Po prostu. Na początku roku nie zakładałam żadnych czasówek, osiągnięć czy ambicji. Teraz na tydzień przed porzuciłam wszelkie ambicje czasowe - mam zamiar stawić się na starcie, sprawdzić siebie i po prostu dobrze się bawić. Bez presji. W sumie niewiele osób w Polsce jest w stanie przejść tę trudną dyscyplinę to dlaczego już zakładałam, że będę się wstydzić wyniku:)? Koniec z marudzeniem:)

Poza tym mam tydzień - tydzień na relaks, test sprawnościowy (we wtorek i jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie:)), tydzień na doładowanie energetyczne (będę relacjonować moje 3500 kcal dziennie, co jest naprawdę wyzwaniem!).

Z ciałem jest naprawdę nieźle, po małym załamaniu ostatnio i głowa wróciła do jako takiej formy, mam nadzieję, że będzie lepiej, bo miałam siebie dość. Do tego ciągłe zmęczenie przez pracę i coraz intensywniejsze treningi i było to co było - sami widzieliście:)

W ramach akcji: "kocham siebie" postanowiłam też robić sobie małe przyjemności w większej ilości, a także... robić więcej zdjęć sobie (wiem, może to brzmi śmiesznie, ale stwierdziłam, że może bardziej polubię siebie jak częściej będę na siebie patrzeć:) po prostu się przyzwyczaję:)). Polecam także codziennie mówić sobie coś miłego - u mnie się sprawdza:)



a zatem... zmęczona ja, zdrowa dieta przedstartowa, nowe, cudne butki, mój codzienny towarzysz i małe przyjemności :)


życzę Wam cudownej niedzieli - najwspanialszy dzień tygodnia przed nami, wykorzystajcie ją dobrze - odpocznijcie, spędźcie czas z rodziną i zadbajcie o siebie - wycieczka rowerowa, rolki, a może dobry deser:)? udanego dnia!

piątek, 20 czerwca 2014

Mroczny czwartek i małe podziękowania. Pobudka z nowymi siłami.




Dziękuję Wam za różne słowa z kometarzy, z porzedniego posta. Bardzo jestem Wam wdzięczna za wszystko. Mam dużo przemyśleń. Wczoraj dzień był ciężki - czułam się fatalnie, bardziej w głowie niż w ciele. Nie zrobiłam treningu - tak, tak, nie zrobiłam. Ciało ma się dobrze, ale jak głowa je blokuje to nie ma mocnych. Postanowiłam, że być może mała przerwa od codziennych treningów pomoże mi w regeneracji.
Czwartek był mroczny, ale postanowiłam, że się nie poddam, że będę walczyć o siebie i o szczęście. Smutne to, że mając właściwie wszystko (tak, właśnie tak twierdzę, mam w życiu wszystko, teraz tylko muszę o tym pamiętać i to docenić) - świetną pracą, cudownego, dobrego Męża, całkiem dobre zdrowie i sytuację życiową - jest mi źle z samą sobą. Jak to się stało? Co przeoczyłam, gdzie popełniłam błąd?

Nie zamierzam się poddawać złym emocjom, chcę i będę lepszym człowiekiem. Kocham moje życie, jest mi dobrze:) Teraz muszę po prostu częściej doceniać to co mam i wrócić do mojej naturalnej radości, którą przecież mam w sobie. Bo odmawiam sobie bycia nieszczęśliwą, nie zgadzam się na to!
Do boju i do przodu:)



wtorek, 17 czerwca 2014

Kolejne kilometry na trasie rowerowej, dieta 3 tygodnie przed i przemyślenia mentalnego grubasa


Długo ostatnio zbieram się do pisania, mam sporo tematów, ale też niewiele wolnego czasu - a jak już jest luźniej to każdą wolną chwilę spędzamy razem z moim Mężem. Nawet wprowadziliśmy inicjatywę - weekend bez telefonu, ponieważ ze względu na nasze sprawy zawodowe oraz różne inne obowiązki nie mieliśmy w weekendy czasu na odpoczynek i czasu dla siebie, a to przecież absurd.


Jak to dobrze, tak sobie posiedzieć bez telefonu:)

A zatem spraw sporo, czasu niewiele, organizacja to podstawa. Śmigam kolejne kilometry na rowerze (wczoraj prawie 40:)), do startu w triathlonie zostało niecałe 3 tygodnie. Mam też ostatnio chwile załamania - w jednej chwili czuję się dobrze przygotowana (codzienne treningi, odpowiednia dieta), a potem czuję się "słabizną" i widzę, że właściwie nie ma sensu próbować. Bo po co? Żeby się ośmieszyć na moim starym i małym rowerze górskim (przecież wszyscy mają szosowe...), albo żeby się dać utopić?


chociaż z różnymi wątpliwościami to śmigam dzielnie w obcisłych gatkach, a co:)

Niestety w mojej głowie szaleje burza i od jakiegoś czasu nie wiem jak nad nią zapanować. I tak płyną kolejne dni.
Teraz już całkowicie pilnuję diety - nie może w niej niczego zabraknąć, jakiekolwiek osłabienie może spowodować, że nie będę miała sił na podjęcie mojego wyzwania triathlonowego, a bardzo mi na nim zależy. Chcę coś udowodnić. Chcę udowodnić coś sobie, a jestem dla siebie najbardziej wymagającym arbitrem.


I tak ostatnio w ramach osobistej terapii postanowiłam robić więcej zdjęć.



Bo chociaż jestem w mojej życiowej formie, chociaż nigdy nie byłam tak wysportowana i silna, chociaż chodzę uśmiechnięta i zadbana, chociaż mam fajne ciuchy... ciągle w lustrze widzę grubasa i szczerze mówiąc już mnie to bardzo męczy.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

A po weekendzie... kocham poniedziałki:)!

W weekend ładowaliśmy baterie w Karkonoszach na rowerowych szlakach. Muszę przyznać, że jest ciężko wjeżdżać w górę, ale najgorzej jest zjeżdżać :) przy moim zamiłowaniu do adrenaliny muszę powiedzieć szczerze, że downhill nie jest moją ulubioną formą spędzania czasu :) Poza tym weekend był rodzinny, więc było mnóstwo pysznego jedzenia, które konsumowaliśmy na świeżym powietrzu:) Marzenie!

ale przeżyłam i z nowymi siłami wkraczam w nowy tydzień:)
Poza rowerowymi przygodami w weekend zrobiłam moją życiówkę na 1km w pływaniu - 26min. Wiem, wiem, nie jest to czas imponujący, ale dla mnie to ważna sprawa, przełamałam się i mam nadzieję, że niedługo złamię 25min:) dlatego musiałam zjeść porządne śniadanie:)


Było też latanie i w piątkowy wieczór... no cóż... wylądowaliśmy w rowie, a nie było nawet 21:)



udanego poniedziałku, niech moc i energia pozytywna będą z Wami :)

piątek, 6 czerwca 2014

Piątkowe podsumowanie tygodnia :)



Jak czuję się na miesiąc przed triathlonem? wytrenowana, ale jeszcze za mało. Dzisiaj zrobiłam 16km na rowerze na niskim tętnie i 20min biegu. Codziennie jest jakiś trening, czasami dwa. Nie czuję się przygotowana, ale mam nadzieję, że moja forma jeszcze trochę wzrośnie. Nie chciałabym słabo wypaść, ponad pół roku intensywnych przygotowań jednak powodują, że czuję lekki stres :)

Poza treningami triathlonowymi zaczęłyśmy oficjalnie trenować do Balonowych Mistrzostw Polski. Trochę falstart na początek, bo był mały problem techniczny, ale mam nadzieję, że im dalej w sezon tym mniej takich niespodzianek się pojawi.

mała fotorelacja ze środowego lotu i ja w wersji roboczej - tak czasami trzeba potrenować :)

A tak się cieszyłam na własnym weselu jak zobaczyłam balon:) taką szaloną niespodziankę koledzy mi zrobili (zapomniałam o obcasach i sukience i w pół minuty byłam już w koszu) :)



udanego weekendu! ja ruszam w Karkonosze jeździć na rowerze:)!