niedziela, 18 listopada 2012

Trochę kultury, trochę sportu, trochę jedzenia, kontuzja i helikopter!

Zbyt duże tempo życia? Ależ skąd, u mnie to przecież standard:)
A zatem pracy mam przysłowiowo "po kokardę", nowy projekt, nowe możliwości i się kręci.

Sport - uzależnienie od biegania trwa, chociaż ostatnio doskwiera mi jakaś niespodziewana kontuzja kolana - ryzyko zawodowe chodzenia na obcasach czasami się ujawnia właśnie w ten sposób.

9 listopada byłam na premierze spektaklu we wrocławskim Capitolu, o oryginalnym tytule:

"Ja, Piotr Rivière, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..."

i pierwsza jego część mnie zachwyciła, druga znudziła... a całość trwała 4h, więc wiem co mówię:)

Mogłam ostatnio pogłębić miłość mą bezwarunkową do latania... tym razem miałam okazję przelecieć się helikopterem!

Poza tym w wolnych chwilach gotuję i to całkiem sporo, a do tego wszystkie posiłki podaję na moim nowym stoliku w kuchni:)
idealne niedzielne śniadanie, jajka na twardo, grzanki, serek wiejski, łosoś, a na deser czekoladowe pankejki z domowej roboty sosem wiśniowym


banany, jabłka, orzechy... jesienne klimaty

Tymczasem delektuję się niedzielnym wieczorem i zbieram siły na nowy, wspaniały tydzień w takich oto muzycznych klimatach:


piątek, 2 listopada 2012

co za tydzień, co za weekend, co za dialogi :)

u mnie ostatnio sporo zamieszania, czyli tak jak lubię:)

sportowo mogę podsumować październik dystansem 206 km na własnych nogach, przemierzając szlaki biegowe:)

ostatnio przytrafiło mi się kilka ciekawych dialogów... a zatem zapraszam na chwilę do mojego świata:

wprowadzenie: przejście dla pieszych na dużym skrzyżowaniu w wielkim mieście, tłum ludzi oczekujący na zielone światło.
czas: późne popołudnie.
osoby: przypadkowy przechodzień płci męskiej z zadatkami na psychopatę i ja.

Stałam na przejściu dla pieszych w oczekiwaniu na zielone światło i nagle usłyszałam:
przechodzień psychopata (z rozmarzeniem): gdzie można kupić takie rajstopy?
ja (ze zdziwieniem): słucham?
przechodzień psychopata: no ma pani piękne rajstopy...
ja (z oburzeniem): chyba nogi!
przechodzień psychopata: no właśnie.
zmieniło się światło - pomyślałam "uffff", przeszłam przez pasy, niestety zatrzymało mnie kolejne czerwone światło... za plecami usłyszałam...
przechodzień psychopata: mieszka pani w okolicy...?
ja (z lekkim przerażeniem w głosie): nie... tylko tędy przechodzę...
przechodzień psychopata (z nadzieją w głosie): acha... a zabierze mnie pani ze sobą?
ja: no raczej nie.
przechodzień psychopata: będę pani kupował takie rajstopy...

czy to w ogóle jest legalne ?!


męski głos w słuchawce (wesoło, z entuzjazmem): a dzień dobry, proszę pani, ja chciałbym rozmawiać z pani mężem, bo dzwonię ze sklepu elektronicznego i my mieliśmy tu taką robótkę, może pani podać męża do telefonu?
ja (ze stoickim spokojem): no to będzie problem, bo ja nie mam męża.
męski głos w słuchawce (zdziwienie ---> jakby to była egzotyka): nie ma pani męża? jak to?!
ja (z lekkim rozmawieniem): no tak jakoś wyszło.
męski głos w słuchawce (z zawodem w głosie): acha... no to przepraszam... faktycznie to chyba pomyłka...

i moje ostatnie muzyczne inspiracje... zza wschodniej granicy :)