niedziela, 27 marca 2011

Wegetacja czy Inspiracja?

Dorosłe życie z jednej strony jest przereklamowane, a z drugiej ma mnóstwo niepodważalnych zalet, których nie sposób przecenić.
Chociaż ostatnio dostrzegam ten przereklamowany aspekt, to powoli zaczynam się w tym wszystkim odnajdywać. I w sumie spędziłam świetny weekend, po prostu idealny po bardzo zabieganym tygodniu, zakończony uroczo beztroską wegetacją w niedzielnym klimacie.

A teraz nastawiam się psychicznie na nowy tydzień pełen wyzwań, będzie jeszcze bardziej aktywny niż zwykle - bo oprócz nowych wyzwań w pracy czeka mnie kolejny krok życiowy, a koniec tygodnia to Warszawa w klimacie szkoleniowo-negocjacyjno-babskim.

Nie mogę się doczekać :)

sobota, 19 marca 2011

Dialogi Rodzinne

No cóż... to już drugi pod rząd weekend w rodzinnym gronie, co oznacza 2 dniową imprezę. Przyjechała Rodzina z dalekich stron, są urodziny Mojej Mamy, ogólnie w domu jest tłum ludzi, mnóstwo dzieciaków, mnóstwo jedzenia, rozmów, wspomnień i przytulania.
Kocham ich. Jest też mnóstwo ciekawych dialogów, które może uda mi się ładnie jutro pozbierać... a dzisiaj na szybko krótki dialog młodszej części Rodziny.
Wprowadzenie: małe dialogi pomiędzy różnymi osobami, Najlepszy Przyjaciel Mojego Brata P. i Synek Mojej Matki Chrzestnej (lat 6.) rozmawiają na schodach:
(...)
Najlepszy Przyjaciel Mojego Brata P.: No udało Ci się Mały z tym...
Synek Mojej Matki Chrzestnej (z bardzo poważną miną): Nie jestem MAŁY, jestem NISKI...
Najlepszy Przyjaciel Mojego Brata P.: No... Młody... nieźle powiedziane... już Cię lubię... w sumie ja też jestem niski jak na swój wiek...


Uwielbiam takie rodzinne kwiatki:)

środa, 16 marca 2011

"Nocnym pociągiem aż do końca świata"*

Dopadła mnie dorosłość, a może to przesilenie wiosenne?
Świat ogarnia chaos, a psychoza "końca świata" postępuje niczym epidemia jakiejś egzotycznej choroby...
A co by było gdyby świat się naprawdę skończył?
Zastanawialiście się nad tym?
Mój osobisty rachunek sumienia nie wygląda zbyt dobrze...
Tyle jeszcze rzeczy pozostaje niedokończonych, a nawet nie rozpoczętych... tych całkiem prozaicznych, codziennych i tych bardziej spektakularnych.
Czasami zabawnych, a czasami zupełnie poważnych.
I co?
Wszystko ot, tak po prostu się skończy?
W sumie przecież może się to zdarzyć w każdym momencie. Każdemu z nas. Nie tylko w skali globalnej. Dramatycznie to brzmi, ale ostatecznie i tak zostanie z nas pył...
I idąc dalej w mój apokaliptyczny nastrój...
Czy ktoś w ogóle zauważyłby moje zniknięcie?
To chyba tylko oszukiwanie siebie, to przecież egoizm tak myśleć.

Nie pozostaje nic innego jak żyć teraźniejszością, być sobą i zawsze dawać z siebie wszystko.

Wracam do lektury, słuchania Myslovitz i czekania na wiosnę...


*by Myslovitz

poniedziałek, 14 marca 2011

Cytat tygodnia

Od poniedziałku jedziemy po bandzie...

"No proszę, Moja Siostra wyprowadza się szybciej niż ja... tego się nie spodziewałem"*


*by Szanowny Brat P.

Cóż, nie ma to jak wiara w Rodzeństwo...

niedziela, 13 marca 2011

Wkrótce wiosna, nowe życie i nowe wyzwania

Czas mija nieubłaganie. Mam na głowie milion różnych spraw i 7 milionów myśli w głowie. Dzisiaj idąc po ulicy w powietrzu czułam wiosnę. W końcu:)

Poza tym najbliższe tygodnie u mnie zapowiadają się równie intensywne co ostatnie dni. I dobrze. Bo chcę tych zmian i nowych wyzwań, które mnie czekają. W sumie już nie mogę się doczekać.

A weekend u mnie jak zawsze intensywny.
Spotkania ze znajomymi (bo się ostatnio opuściłam w życiu towarzyskim),
rodziną (jakiś zjazd rodzinny się zrobił w ostatnich dniach),
kino (najnowszy film Allena złapany w biegu i oceniony na plus),
nauka (znowu jakieś egzaminy, co uważam za jawną przesadę),
zakupy (mam obsesję na punkcie wybierania naczyń ostatnio)...
co jeszcze...
w końcu wybieram się na "Małe zbrodnie małżeńskie"!
I będę się dobrze bawić:)

wtorek, 8 marca 2011

Dialog Tygodnia

Wprowadzenie: zmagam się z moją dorosłością i zakupem mieszkania. Mnóstwo formalności, ale jestem dzielna. Jak się zaraz przekonacie różnie to bywa z tą "dzielnością". A dzisiejszy dzień spędziłam na wypisywaniu różnych wniosków formalnych i bardzo poważnych w efekcie.
Osoby: Doradca finansowy, który znosi moje wszystkie wybryki, zwany potocznie "Doradcą" i "moi" we własnej osobie.
Doradca (po 2 godzinach wypisywania wniosków z litością w głosie): Pani Agnieszko, może coś do picia? Widzę, że jest już Pani zmęczona...
ja: proszę się mną nie przejmować, twarda ze mnie sztuka, nie takie rzeczy...
Doradca: Ale Pani Agnieszko, jeśli ten kredyt ma Panią doprowadzić do takiego stanu to ja nie chcę brać w tym udziału i nie będę Pani pomagał...
ja: Panie Doradco, proszę się mną nie przejmować, jak mi Pan załatwi te wszystkie formalności to ja Pana zdjęcie postawię u mnie w domu!
Doradca: ???
ja: serio, postawię sobie Pana zdjęcie w moim nowym domu! Na honorowym miejscu!
Doradca: I co, ma Pani zamiar jak ktoś zapyta mówić, że na zdjęciu to Pani Doradca Finansowy?
ja: nie... będę mówiła, że to mężczyzna, który mnie uszczęśliwił!

Śmialiśmy się chyba 10 minut z tego tekstu. A ja muszę zacząć kontrolować to co mówię... już na serio :)

Feminizm po pensjonarsku i goździkowe natchnienie

Dzisiaj jest Święto Kobiet.

Nasze święto, Drogie Panie.

Święto tych wszystkich...
Pięknych, mądrych, pracowitych, wytrwałych, silnych i niezależnych Kobiet. Pracujących i wychowujących dzieci. Blondynek, Rudych i Brunetek. Kochających romanse i tych, które wolą fantastykę. Tych, które są Mamami i tych, które robią karierę. Romantyczek i realistek. Wysportowanych i tych, które wolą spacery. Wysokich i niskich. Roztrzepanych i poukładanych do granic możliwości.

Nasz Dzień.


I z okazji tego Dnia w ramach życzeń zacytuję piosenkę:

"To really love a woman
To understand her - you gotta know her deep inside
Hear every thought - see every dream
N' give her wings - when she wants to fly"*

Bo życzę Wam, żeby każda z Was miała koło siebie Mężczyznę, który będzie tak rozumiał definicję miłości i będziecie dla Niego najważniejsze:)


*Bryan Adams - "Have you ever really loved a women"

niedziela, 6 marca 2011

Ja być chyba dorosła, czyli dopadła mnie rzeczywistość...

Dorosłość. Odpowiedzialność. Powaga.
Myślę, że niedługo oszaleję tak do końca, na amen, finito będzie... i już.

Póki co staram się jakoś sobie z tym radzić. Czytam, marudzę, oglądam TV. Nudy. Wspierał mnie wczoraj Książę Persji, prawdziwy facet z niego jednak:)

A dzisiaj po prostu niedziela. Na całego:)

czwartek, 3 marca 2011

Jak pączek w maśle, czyli pączki z nadzieniem z róży i sprawy beznadziejne...

Wiele spraw się ostatnio rozwiązuje. Pomyślnie. Wspaniale. Tak jak powinny.
Powoli odnajduję moje miejsce na Ziemi. I układam sobie wszystko tak jak chcę. Niektórzy mi w tym bardzo pomagają, inni przeszkadzają, ale szczerze mówiąc jestem zdeterminowana i raczej nie dam się tak łatwo zmylić.
Dlatego powiem otwarcie. Niech moc będzie ze mną i przypieczętuję to stwierdzenie zagryzając je pączkiem domowego wypieku mojej Rodzicielki:)

wtorek, 1 marca 2011

Praca, praca, praca, czyli nudne życie singla w mieście

Tak. Single zdecydowanie są dyskryminowani. Nie dość, że cały czas muszą sobie radzić indywidualnie to jeszcze ciągle kłody pod nogi się im rzuca. Mieszkaniowo-lokalowe i takie tam. I tego będę się trzymać.
Ale nie o tym ja miałam dzisiaj...
Otóż dzień był zapracowany i zabiegany. Na tyle, że na koniec dostałam temperaturę i wracam do formy za pomocą domowych metod, aspiryn, czosnku i innych odstraszających specyfików aplikowanych co kwadrans:)
Miałam dzisiaj debiut filmowy. Taki tam skromny, ale przed kamerą. A kamera to kamera. Pogrubia, stresuje i robi z człowieka kogoś innego. Jakoś się w sumie tym nie przejmuję. Stresu było sporo, to prawda, ale co tam:) Muszę ćwiczyć przed "Dzień Dobry TVN"... może powinnam już poszukać agenta? Coby mnie wypromował i już.
I życie singla nie byłoby takie straszne. Bo przecież nie jest:)