sobota, 31 lipca 2010

Przemyślenia sobotnie a raczej przedimprezowe...

Wprowadzenie:
leżę na kanapie przed tv, obok moim Rodzice oglądają kabaret, a ja psychicznie przygotowuję się do wieczornego wyjścia...
ja: Mamo... możesz mnie jutro obudzić rano i wyciągnąć do kościoła?
Mama: Tak, ok...
ja: Wiesz, bo tak myślę, że jak jutro będzie kazanie o sierpniowej abstynencji to zdecydowanie bardziej odniesie ono skutek, bardziej realistycznie i wręcz dogłębnie doświadczę tych słów... na kacu...

To się nazywa weekendowa gorączka... tak:) jestem szalona i wszyscy mi to mówią!

Weekend zaczął się czynem społecznym. Nie będę Was zanudzała łzawą historią o podrzuconych szczeniakach, bo było właśnie łzawo, ale skończyło się dobrze. Dwie puchate kulki znalazły dom (z moją pomocą również:)) w ciągu kilku godzin. Aż na sercu robi się lepiej kiedy widzę, że jest pełno dobrych, wspaniałych ludzi wokół mnie:)!
A dzisiaj... tradycyjnie poranny trening, ale żyję już gorączką sobotniej nocy:)
Bo dzisiaj będę królową Manany:)
ENH trwa, jest świetnie, Phillippe Mora dalej absolutnie genialny, niestety nie udało mi się zobaczyć jego 5 filmu wyświetlanego na festiwalu - "Pogardy i Uprzedzenia", a zatem będę musiała zdobyć ten okaz:)

"- Co to za miasto?
- Sydney w Australii.
- To ja byłem przez te wszystkie lata w Australii? To dlatego wszystko wyglądało inaczej... a myślałem, że to przez wódę"*

I jak tu go nie kochać?!

* Kapitan Niezwyciężony w "Powrocie Kapitana Niezwyciężonego" P. Mora

piątek, 30 lipca 2010

Kiedy rodzeństwo mailuje...

Wprowadzenie:
Ostatnio dostałam maila od Szanownego Brata P. Tak się składa, że pracujemy w tym samym budynku i mój Szanowny Brat P. coś sobie przypomniał:).

A treść była taka:

"Tytuł: HELP

Masz może 4 PLN pożyczyć?;]
P..... A.....
Analityk ds. windykacji"


hahahahahahahahah

wtorek, 27 lipca 2010

Zmęczenie sięgnęło zenitu... czy to wtorek czy pora na wakacje?:)

Era Nowe Horyzonty trwa...
wczoraj Skowyt 3, bomba a nie film (znaczy się dla inteligentnej widowni z poczuciem humoru i znaczną dozą skrzywionego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość, acha:)).
Jutro kolejny film Phillippe'a Mora, zaczynam coraz bardziej lubić tego reżysera. Weekend w towarzystwie jego twórczości może doprowadzić do uzależnienia od środków uspokajających, ale czego się nie robi dla sztuki.

A dzisiaj... może to pogoda, może zwykłe lenistwo a może chęć na coś słodkiego i chwilę przerwy, ale jestem zwyczajnie zmęczona.
Tak.
Mi też się to zdarza.
Nic ambitnego z siebie dzisiaj nie wykrzesam.
Mogę się co najwyżej wysilić na jakąś więź emocjonalną i intelektualną z osobami, które mają ochotę mieć dzisiaj ze mną do czynienia. Jednakże przy dzisiejszym stanie umysłu i możliwości składania faktów w tempie ślimaka po walium mogę się wysilić na takowe więzi najwyżej telepatyczne:)

A zatem...

Czyżby wieczór z lampką wina i komedią romantyczną?
Tak, wieczór z lampką wina i komedią romantyczną:)

niedziela, 25 lipca 2010

Perfect Weekend

Weekend właśnie dobiega do końca... luz, blues w niebie sama dziury, jak to kiedyś się mawiało...

A wieczór pod znakiem klasyki gatunku, dla znawców gatunku.

Oglądam horror "Skowyt" ponieważ jako fanka kinematografii czynnie uczestniczę w festiwalu Era Nowe Horyzonty a jutro wybieram się na "Skowyt 3: Torbacze", będzie nieźle:)

Wracam zatem do mojej prywatnej projekcji:)

sobota, 24 lipca 2010

Perfect Day

Najpierw siłownia, potem sauna, masaż, wizyta u fryzjera a popołudnie we własnym towarzystwie:)

A wieczór - ideał - piwo, niezdrowe przekąski i PlayStation:)

Jest dobrze, a to dopiero sobota:)

piątek, 23 lipca 2010

Na dobry początek weekendu

"- Zabłądziliśmy do strefy o wysokim indeksie magicznym. Nie pytaj, w jaki sposób. Dawno temu ktoś musiał tu generować naprawdę silne pole magiczne, a teraz odczuwamy efekty wtórne.
- Właśnie - zgodził się przechodzący obok krzaczek"*

*by Pratchett, Terry Pratchett...

czwartek, 22 lipca 2010

Horror a nie tydzień...

Tydzień zaczęłam od "Predatorów", dzisiaj zaliczyłam "Freddy'ego"... miało być strasznie a było jak zwykle - banda dwudziestolatków grająca ograniczone umysłowo amerykańskie nastolatki ścigane przez ich koszmar z dzieciństwa, który mści się... za kilka wypadków z przeszłości... Kończ waść wstydu oszczędź!
Poza tym jest upalnie...
A dzisiaj wystartowała Era Nowe Horyzonty i wybieram się, wybieram... w końcu nawet ja się muszę czasami "odchamić" :)
A propos właśnie tego festiwalu - dzisiaj w pracy rozmawialiśmy o tym, że się rozpoczął i padło pytanie:
"Aga a masz już jakieś filmy wybrane? Do obejrzenia, coś godnego polecenia?"
Poczułam się taka doceniona kiedy usłyszałam to pytanie i jako znawca kina, za jakiego się uważam, nie mogłam odpowiedzieć inaczej niż szczerze:
"Tak, wybieram się na Skowyt 3"
Szczerość, aż do bólu... mina rozmówcy - bezcenna.
I mówicie co chcecie, ja właśnie się na Skowyt wybieram!

wtorek, 20 lipca 2010

Złote myśli

"Zarówno w kobietach jak i w mężczyznach istnieje jakiś pierwiastek wieprzowiny. Wszyscy jesteśmy trochę świniami"*


* szczyt możliwości intelektualnych Antulskiej w tym tygodniu, idę spać po ściankowych ekscesach:)

poniedziałek, 19 lipca 2010

Weekend był, ale się zmył...

Czy po raz kolejny muszę wspominać, że rzeczywistość, szczególnie w poniedziałek rano jest zbyt okrutna na trzeźwo?
Zdecydowanie jest to prawda, ale ten tydzień przyjmuję na klatę:)
Przynajmniej nie jest już tak gorrrąco, do tego jest co robić, rodzina wraca z wojaży (co prawda na chwilę, ale tęsknię już za misiami).
Czy słyszeliście w radiu taką reklamę jednego z operatorów telefonicznych z dentystą w roli głównej i najgorszym na świecie dźwiękiem w tle? Normalnie wbiła mi się do podświadomości i wywierciła w niej jakąś dziurę…
to powinno być zakazane, szczególnie w poniedziałki…
W ogóle sporo rzeczy powinno być zakazane w poniedziałki np. korki, głupie teksty w radiu (takie skończenie głupie w stylu – „3 godziny szukałam samochodu na parkingu”, wtf?), samochody powinny mieć zakaz kończenia benzyny w poniedziałek rano (wizyta na stacji benzynowej przed 8 w pn to dla mnie tortura), ludzie powinni mieć zakaz narzekania na początek tygodnia (powinni cieszyć się jeszcze z weekendowego odpoczynku) i powinien być oficjalny zakaz wykonywania „rzeczy, które czasami trzeba zrobić” (np. wizyta w banku, czy na poczcie) w poniedziałki rano (znowu prawo Murphy’ego, bo po kilku dniach zwlekania deadline zwykle przychodzi w pn rano… o! ironio!)
Dobra wracam do okrutnej rzeczywistości i idę na kawę:)
Ciao:)

niedziela, 18 lipca 2010

Weekend z książką, oczekiwaniem na deszcz, mało wymagającymi serialami i piwem bezalkoholowym:)

Po piątkowym upalnym wieczorze postanowiłam, że więcej nie piję... przynajmniej takie było postanowienie na sobotę... i nawet się udało:)
I w końcu doczekaliśmy się deszczu. W sobotę straciłam zdolność myślenia - w ogóle, z powodu temperatury. Po południu byłam już tak zdesperowana, że stałam na tarasie patrząc na powoli zbierające się chmury i błagając o deszcz.
Dzisiaj jest idealnie. Żeby to uczcić spędzam leniwe, niedzielne popołudnie z książką i świeżym powietrzem.
Jest dobrze:)

piątek, 16 lipca 2010

upał, słońce i alergia, czyli lato wg Antulskiej

Stało się... jednak jestem uczulona na słońce. Zatem w tym roku będę promowała bladość niczym wampirzyca, w okularach a la Audrey i kapeluszu z wielkim rondem. A co... jak szaleć, to szaleć:)
Poza tym z powodu upałów odczuwam ogólne przeciążenie i to nawet widać po braku wpisów...
Do tego zostałam sama na wrocławskich włościach... seniorzy na wakacjach, juniorzy na wakacjach, z powodu upałów nawet kuzyni się ewakuowali...
A zatem dzisiejszy wieczór spędzam z osobą, którą kocham najbardziej na świecie... i z dwoma kotami (bo jakoś nie chciały nigdzie jechać...)-bo czasami dobrze jest porozmawiać z kimś inteligentnym... i tak przy zimnym białym winie rozmyślam nad życiem, wszechświatem i całą resztą.

A później może na moich przedmieściach pojawi się Moja Najlepsza Przyjaciółka i dołączy do mojej prywatnej imprezowni... :)

Miłego wieczoru Misie:)

piątek, 9 lipca 2010

Wszystko trwa...

Uczulenie trwa. Stop.
Nerwica natręctw postępuje. Stop.
Zaburzenia motoryczno-psychiczne bez zmian (stały wysoki poziom). Stop.
Szykuję się na finał Mistrzostw. Stop.
Na trzeźwo. Stop.

środa, 7 lipca 2010

Szaleństwo sięga zenitu, czyli pospieszne notatki podczas meczu półfinałowego...

Miotając się pomiędzy lekarstwami, które najwyraźniej powodują, że jestem na książkowym "haju", meczem półfinałowym w wersji bezalkoholowej, smsami od przyjaciółki, samodiagnozowaniem się za pomocą wszechwiedzących gugli i dyskusjami na temat mojej przemiany w jaszczurkę z coraz większą liczbą rodzeństwa...

kibicuję...

wtorek, 6 lipca 2010

Mecze, wuwuzele, facebook i szmatławe bestsellery...

Podobno zmieniam się w jaszczurkę... tak moje wybitnie upierdliwe uczulenie na truskawki określił Szanowny Brat P. Robi teraz karierę w pewnej korporacji to nagle taki wygadany się zrobił...
Do tego oglądam mecze... W końcu półfinał, nie? ...myślę nad remontem (na blogu oczywiście, bo o tym prawdziwym remoncie nie mogę myśleć wieczorami, później mam koszmary)... faszeruję się wapnem i tabletkami na alergię, które powodują mnóstwo środków ubocznych (zwanych ładnie działaniami niepożądanymi) i co mnie na ulotce urzekło - "nie powinny powodować upośledzeń. W przypadku wystąpienia upośledzeń zalecana jest konsultacja z lekarzem". Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie można tych świństw łączyć z alkoholem... aczkolwiek młodsza część Rodziny twierdzi, że to przesada i mogę spróbować... Akurat, nie ze mną te numery, Bruner.
WTF?
czym oni porządnych ludzi faszerują?
i niech mi ktoś powie, że u mnie wszystko ok, to w pysk strzelę, jak słowo daję... Najlepszemu Przyjacielowi Mojego Brata R. bo on zwykle na takie przygody jest chętny...;p

Bez planu życie to cały mój plan...

I'm just wondering if this whole thing is better on the phone.

You're so much better on the phone.

Maybe we should never face each other again.

I enjoyed this.