niedziela, 28 lutego 2010

Cytat tygodnia

"Z Agą to jak telenowela, choć inaczej niż w Modzie na Sukces, że można przewidzieć, że Rich wyjdzie z pokoju za cztery odcinki..."*


*by M.L.

Sabat czarownic, czyli przewodnicząca wiedźm i mistrz szczerości w jednym...

Ja: Mamo, dzisiaj zostają u mnie dziewczyny na noc, bo mamy sabat:)
Mama: Ok, przyjmuję do wiadomości...
Ciocia: A może ty już się z tego sabatu wypiszesz?
Ja: Ciociu, nie mogę, jestem przewodniczącą:)

I tak właśnie minął wieczór, babskie rozmowy i przygotowania, a potem ruszyłyśmy w miasto.

A ja jestem mistrzem szczerości, usłyszałam to kilkakrotnie tej nocy.
Plus potrafię podobno jeździć walcem... ze szczerością w zanadrzu....

sobota, 27 lutego 2010

Ten weekend należy do mnie:)

Od rana załatwiam różne sprawy, dogrywałam kwestię naszej rodzinnej kolacji dzisiaj wieczorem, jako prawdziwa dama siedziałam przy stoliku i w pięknym otoczeniu wybierałam menu...
Tak się nawybierałam, że dyrektor obiektu zaprosił mnie na kawę... Ma się to coś... ;p Po prostu warto ze mną interesy robić:)

Teraz pora zacząć się szykować, sprawa poważna, restauracja bardzo elegancka w najstarszej części miasta to muszę do wystroju wnętrza jakoś się dopasować. A jak już odbębnię rodzinną bibę ruszam na spotkanie... z przygodą:)


***

Rodzinne poranne forum dyskusyjne

Ponieważ nasze rozmowy przy śniadaniu bywają bardzo interesujące, od jutra ruszamy z nowym projektem. Pomysłodawcami są moi Rodzice (ukłony i oklaski, chylę czoła za zapał).
Liczą na to, że nad miską musli będziemy bardziej kontaktowi...
Co z ich wysiłków, gdy spać się chce...?

W labiryncie ludzkich spraw

Wieczór miałam równie intensywny jak cały tydzień:) To się nazywa życie na pełnych obrotach. Popołudnie spędziłam z Mamą... nadrabiałyśmy zaległości braku czasu (głównie mojego:( ) z ostatnich kilku tygodni.

Popołudnie zamieniło się w wieczór w kinie, a po kinie...

Nastąpiła zmiana towarzystwa i klimatu...
...były wspomnienia, dużo plotek, hotel na przedmieściach, rozmowy takie o życiu i przemijaniu, wspomnienia (a dokładnie pewne wyliczenia i zdarzenia jeszcze z czasów podstawówki przy muzyce Mannamu:)), śpiewanie w samochodzie starych szlagierów i szczerość, aż do bólu przy zupie piwnej:).
Wszystko w obrębie mojego kółka dyskusyjnego, do tańca i do różańca jak to mówią:)

czwartek, 25 lutego 2010

Ja niczego się nie boję! a zatem w telegraficznym skrócie dzień pod znakiem telefonów, spotkań, kolorowych drinków i budyniowych duszków:)

""P: Ty, Antulska, a Ty nie masz żadnych fobii?! Koszmarów nocnych nie miewasz?!
Ja: Ogólnie to nie... ale czasami katastrofa samolotu mi się śni...
P: To pewnie dlatego, że w tym no... lotnictwie pracowałaś...""

Takie małe wprowadzenie na dobry początek. A dzień miałam ciężki. Nawet był taki moment, że chciało mi się płakać. Ale opanowałam się, kto to widział żeby w tym wieku płakać:)

I moi przyjaciele wrócili z egzotycznych wakacji. Cudnie, bo tęskniłam ogromnie:)

Wieczór sponsorowany był przez kolorowe drinki, wygląda na to, że sytuacja została opanowana gdyby nie te budyniowe duszki (to już lepiej śnić o katastrofie:))

środa, 24 lutego 2010

Szaleństwo pracującej pszczółki plus poszukiwania idealnej restauracji...

Padam na twarz. Praca. Praca. Praca. Plus nauka.
Do tego poszukiwania idealnej restauracji na uroczystą rodzinną kolację. Odwiedziłam ich kilka i rozmawiałam o możliwościach rezerwacji, menu, cenach.
W każdym, powtarzam w KAŻDYM, przypadku osoba, która ze mną rozmawiała pytała czy to kolacja zaręczynowa czy wesele...
No chyba muszę się wziąć w garść... aż tak kiepsko wyglądam:)?

poniedziałek, 22 lutego 2010

Dialogi z życia wzięte...

Wprowadzenie: późna wieczorowo-weekendowa pora, brunet też się znajdzie. Towarzystwo dosyć wyluzowane zaistniałą sytuacją, doprowadzone do odpowiedniego stanu za pomocą kilku wspomagaczy...

Pan T.: Ty stary, masz telewizor, to może zagramy w playstation...
Pan D.: Dobra... rozkładaj planszę...

Easy like sunday morning

No i kto powiedział, że niedzielne poranki są łatwe?! Kłamał!

I mały dialog rodzinny na poparcie mojej teorii:

Wprowadzenie: Godzina 11.34, siedzę w szlafroku tępo patrząc się w tv. Mój Ojciec wchodzi do pokoju:
Ojciec: Dziecko, co Ci jest?
Ja: Tatusiu, jestem taka chora, oj jaka ja jestem chora...
Ojciec: Hmmm...
Ja: Jestem taka chorutka, a ta choroba ma nazwę składającą się z trzech liter, podpowiem, że pierwsza to "k"
Ojciec już nic nie powiedział, za to na znak wsparcia przyniósł mi butelkę wody i... tabletki przeciwbólowe. Nie ma to jak rodzinne wsparcie:)

niedziela, 21 lutego 2010

Wody! wody poproszę!

Wczorajszy spokojny wieczór przerodził się... jakby to delikatnie ująć... w nieplanowaną, spontaniczną i bardzo intensywną popijawę...

Byłoby lepiej jakbym pamiętała kilka elementów... no cóż bywa i tak...

więcej nie piję, ale mniej też nie.

sobota, 20 lutego 2010

Zaskoczenie, nocne eskapady i romantyzm nie z tego świata

P: Nie masz narzeczonego?! Niemożliwe!
Ja: A jednak...
P: No to do dzieła, masz 10 pięter...

Taki wczoraj dialog odbyłam. Zapowiada się co najmniej interesująco. Ale nie dla mnie:)
A wieczór... był dziwny. Nocne eskapady, po mieście i po znajomych, szczere rozmowy, dobre wino i wyszło szydło z worka. Jednak jestem nie z tego świata. Bo ze mnie jest czarownica:)

Złote myśli

"Życie bez ryzyka jest jak burdel bez dziwek"*



*by MM

środa, 17 lutego 2010

Cała prawda o szczęśliwym małżeństwie...

Mąż wraca z delegacji. Żona pyta:
- No i jak...?
- Kochanie, jesteś najlepsza ze wszystkich! A ty jak?
- Nie ty jeden tak myślisz...


"Jutro ważniejsze jest niż to co jest teraz"*

Wczoraj miałam moment zwątpienia. Łzy napłynęły mi do oczu. Świat przybrał wszystkie odcienie szarości. Czerwone wino straciło swój smak. Myśli niczym zbłąkane duchy krążyły po pokoju. Czekały na ten moment. Czekały by uderzyć ze zdwojoną siłą.
Moment, przebłysk świadomości. Zatrzęsła mi się ręka. Zawahałam się. Ale już nie muszę się z niczego tłumaczyć. Jestem fair i chcę taka pozostać. Katharsis, pokuta i nawrócenie jednocześnie. Umiejętność dokonywania wyborów jest oznaką dojrzałości.
A ja nie mam już siły na kolejne błędy, dni niepewności i ból pozbawiający zdolności logicznego myślenia.
Wczoraj przeczytałam słowa: "... jestem po Twojej stronie". Dziękuję za te słowa. Były balsamem ku pokrzepieniu upośledzonej duszy. Chociaż to tylko zlepek liter, ważne jest kto ich używa. Właściwie ma to kluczowe znaczenie.
Teraz nie ma wątpliwości. Nie ma obaw. Jest przyszłość, którą mogę dowolnie kształtować. Jest wiele do zrobienia. A kiedyś moja tułaczka się skończy. Tym razem to był fałszywy alarm.


*"Czas by krzyczeć" Ocean

Wieloetapowość

Nadzieja
Histeria
Otępienie
Histeria
Duma
Histeria
Euforia
Histeria
Złość
Ironia
Histeria
Rezygnacja
Stagnacja
Histeria
Sentyment
Histeria
Zrozumienie
Bliskość
Szczerość
Przyjaźń

wtorek, 16 lutego 2010

Światełko w tunelu, niepoprawny optymizm i nieustająca autoterapia

Dzisiaj po raz pierwszy tej zimy zaświeciło Słońce. Naprawdę. Świat jakoś przychylniej na mnie spojrzał i ja byłam dla niego bardziej wyrozumiała.
I chyba jakoś się to wszystko zaczyna układać, pewne sprawy nabierają realnych kształtów, inne natomiast zupełnie się rozmywają. Ale tak to już bywa.
Obecnie cieszę się z tego co mam. Z każdego drobiazgu.
Nawet jeśli obowiązki doprowadziły mnie do absolutnego wykończenia to widzę w tym sens i jestem szczęśliwa z tej szansy, którą otrzymałam.
I wykorzystam ją:)

Brutalna prawda o życiu singla:)

Pozwolę sobie zacytować część rozmowy jaką niedawno odbyłam w kinie.
Wprowadzenie:
Feralny piątek, mój brat kulturalnie, aczkolwiek stanowczo przepędził mnie z domu. Umówiłam się z koleżanką... wystawiła mnie... dlatego zdecydowałam, że najmądrzejszym rozwiązaniem będzie pójście do kina. A przy kasie:
Ja: Na "Walentynki"(pierwszy seans, który był, o ironio!) na 19.45...
P: A miała Pani rezerwację?
Ja: Nie... a co nie będzie biletów?
P: Znajdzie się coś.
Ja: To poproszę jeden bilet na "Walentynki" (w domyśle - niech mnie ktoś dobije...)
P: Tylko jeden?!

Reszta rozmowy... no cóż, kto wie, ten wie:)

poniedziałek, 15 lutego 2010

Żarty żartami...

Ostatnio ten dowcip rozbroił mnie w pełni*:

Murzynek żali się mamie:
- Mamo, dzieci się ze mnie śmieją. Mówią, że ty jesteś biała, tatuś jest biały, że nie jestem wasz...
- Ty się ciesz, że nie szczekasz... taka była impreza...

*sprzedała mi ten żarcik koleżanka z pracy M.

Spokojny poniedziałek... czyżby cisza przed burzą?

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Zdecydowanie do udanych. Nie ma jeszcze północy, a ja zrelaksowana siedzę przy lampce wina przed komputerem i zastanawiam się co dalej począć z tak pięknie rozpoczętym tygodniem.

Plany mam ambitne, ale pomimo mojego zamiłowania do wszelkich ekstremalnych przygód na spadochronie skakać nie mam zamiaru.
I proszę nie pytać czy wszystko jest ok. Wiem, że to z troski o mnie, ale nie trzeba:) W końcu twarda ze mnie baba i nie takie rzeczy w wojsku się przeżyło:):):)

I właściwie to lubię poniedziałki.
Nowy tydzień, nowe wyzwania.

niedziela, 14 lutego 2010

Walentynkowy paradoks

Cytat dnia:
"Głupie święto, kupisz coś źle, nie kupisz jeszcze gorzej"*



*"Passepartout"

Przyjaźń forever

Tak to jest z tymi przyjaciółmi. Dobrze ich mieć, zawsze można na nich liczyć. Ale od czasu do czasu...

Telefon - "Aguś, jesteś wspaniała... Czekamy na Ciebie tutaj, bo tak sobie siedzimy tu..."
Reakcja - "Oj, będą kłopoty..."

Ale co zrobić, są takie momenty w życiu, że trzeba wziąć się w garść, przezwyciężyć zmęczenie, wysłuchać co leży na sercu, potrzymać za głowę jeśli trzeba, odstawić bezpiecznie do domu i rano sprawdzić, że delikwent żyje:)
I to, że żyje uznać za sukces poranka.

Bo przyjaźń to nie pluszowy miś... :):):)
I wcale nie jest mi z tego powodu źle, bo wiem, że kiedy ja będę potrzebowała to kiedyś ktoś wysłucha co leży na sercu, potrzyma za głowę i odstawi bezpiecznie do domu.

Dziękuję Wam Kochani:)
Bez Was nie byłoby tak fajnie:)

I nadeszła ta chwila

Dzisiaj wszędzie walentynkowo:)

Ale usłyszałam dzisiaj mądre słowa, że kochać trzeba przez cały rok, a nie tylko dzisiaj.
I to jest dobra rada dla wszystkich, którzy wpadli w błędne koło prezentów, kwiatków i innych szaleństw.

Buziaki walentynkowe:)

sobota, 13 lutego 2010

Zazdroszczę...

...tym którzy nie wiedzą co mają i tego nie doceniają.

Ale nie można mieć wszystkiego...
Lepiej być...


*

Dobre rady:)

A jednak dopadł mnie walentynkowy nastrój. I wszystkie bzdury z miłością związane. Dlatego podzielę się z Wami moją ulubioną miłosną piosenką:)
Idealną na takie zimowe dni:)




miłego słuchania:)

Walentynki, kino, Monopoly, Californication i Pensjonarka

Nie będę pisać o tym, że mdło mi się robi na widok serduszek. Nie będę negować walentynek. Nie będę pisać jak mam tego dość. Zalatywać to może goryczą. A to nie byłaby prawda.

A zatem wczoraj miałam jeden z dziwniejszych dni w moim życiu. A to za sprawą rozmów telefonicznych, braku sygnału, nieoczekiwanych spotkań i pewnego rodzaju odurzenia.

Byłam w kinie na komedii romantycznej. Sama.
Ale to nic.
Mam nadzieję, że niedługo nie będę mówiła jak jedna z bohaterek filmu - "Najbliższą relację mam z moim telefonem. Dobrze, że ma wibracje"
A niestety może się tak to skończyć. Szczególnie, że obecnie posiadam 3 telefony, a jeden zapewnia kontakty z, jak się ostatnio okazało, mężczyzną mojego życia - moim szefem.
Nie brzmi to dobrze...

p.s. pozdrowienia dla wiernych czytelników:)

Post sponsorowany

Wy męskie szowinistyczne świnie...
My kobiece szowinistyczne świnie...

:)

środa, 10 lutego 2010

Dialogi Rodzinne

Miejsce: kuchnia w domu moich rodziców.
Osoby: Ja i Mój Brat P.

Mój Brat P.: Mam do Ciebie sprawę.
Ja: Mów...
Mój Brat P.: Ale chcę powiedzieć to delikatnie...
Ja: No dobra
Mój Brat P.: Nie chcę żeby to zabrzmiało jakoś ostro...
Ja: No dobra to mów delikatnie, łagodną wersję...
Mój Brat P.: Nie chcę Ciebie tu widzieć w piątek wieczorem!*
Ja: No faktycznie, złagodziłeś przekaz, boję się pomyśleć jak to brzmiało nieocenzurowane.

* Rodzice wyjechali na ferie, jesteśmy sami w domu:):):)

poniedziałek, 8 lutego 2010

Otwieram oczy i biorę się w garść...*

Bo żeby coś osiągnąć trzeba najpierw zaliczyć dno, odbić się, a potem już prosta droga na szczyt.

No to odbijamy...
tylko czemu tak często...

*"Parę chwil" Ira